wtorek, 31 lipca 2012

Od Damona

-Ahh ... - ucichłem nie wiedziałem co mam powiedzieć Lily .usiadła na ziemi i się rozpłakała .
-Lily .. Lily proszę cię nie płacz - ona jednak płakała jeszcze głośniej , przysiadłem obok i lekko ją przytuliłem . Pocieszałem ją i przytulałem po kilku minutach przestała płakać ..
-przepraszam .. ale ..- próbowała to wytłumaczyć .
-nie ma się z czego tłumaczyć ..
-dzięki że rozumiesz .. -poszliśmy dalej do jamy Lily ... gdy weszliśmy po całej jamie były tam porozrzucane jakieś papiery , ubrania ... stojąca obok mnie wadera zasłoniła usta .
-moja jama - wymamrotała .
-to nie ty zrobiłaś bałagan ?
-żartujesz ? zawsze utrzymuje porządek ...
-sprawdź czy nic nie zginęło .
Lily gorączkowo zaczęła wszystko przetrzepywać .
-Nie ma ... NIE MA ! -krzyczała .
-czego nie ma ?

<cd. Lily >

Od Lily

Gdy wyszliśmy od Alf odsapnęłam.Bałam się że się ośmieszę.W końcu to Alfy!
-Fajną masz rodzinkę
-Dzięki tylko to rodzeństwo...
-Nie ma na co narzekać
- Ty masz rodzeństwo?-spytał
-Ja...niePo chwili ciszy podczas spacerku zaczęłam;
-Opowiedzieć Ci o mojej rodzinie?
-Chętnie posłucham
-A więc urodziłam w strasznej,brutalnej i krwiożerczej watasze.Alfy zabijały wszystkie szczeniaki poza własnymi.Pewnego razu jeden z synów alfy zmusił moją matkę do tego.Gdy urodziła mnie schowałam mnie do wiklinowego koszyka i wysłała w podróż po rzece.Znalazła mnie inna wataha ale tam Aldy mnie nie przyjęły.Wędrowałam przez rok po czym trafiłam tu.
<C.D Damon>

poniedziałek, 30 lipca 2012

Od Damona

Podczas naszej ,, wycieczki " Lily dziwnie na mnie patrzyła , nie przeszkadzało mi to ale ... lily była słodka taka skromna ...nieśmiała . powoli się rozkręcała i była śmielsza .
- może wpadniemy do moich rodziców przedstawię cię i zjemy razem obiad .
-sama nie wiem .
- jak nie pójdziesz dobrowolnie zabiorę cię siłą - spojrzałem na nią a ona zakłopotana tylko się zarumieniła .
- ale twoi rodzice ..musisz ich najpierw poinformować ...
-przestań Chanel codziennie gotuje obiad .
-Chanel ?
-moja matka. - odpowiedziałem - no to idziemy - powiedziałem i skręciłem .
-Ale..Damon ! - cofnęłem się i wziąłem ją na plecy . gdy dotarliśmy do jamy moich rodziców . Lily wyprostowała się , nie wiadomo skąd wyciągnęła lusterko  poprawiła fryzurę i make up .
Weszliśmy . zupełnie się nas nie spodziewali siedzieli przy stole i jedli dzika a może i nawet kilka dzików ... Chanel musiała gotować teraz dużo ...dużo jedzenia . Gdy nas zobaczyli tata omal się nie zakrztusił .
-Damon ? - zdziwił się .
-och kochani siadajcie - pospiesznie odrzekła mama i odsunęła nam krzesełka , po czym podała talerze .
-kim jest ta urocza dama obok ciebie ? - zapytała po  chwili .
-to Lily . - powiedziałem spokojnie .
- ooo braciszek ma dziewczynę - powiedziała drwiąco Yuuki .
-a ty dalej nie masz chłopaka .- siostra się przymknęła ..
-proszę bardzo =Chanel nałożyła nam dzika ..zjadłem go szybko bo zgłodniałem , lily powoli kroiła go i co chwile wymieniała krótkie uwagi z rodziną ...
<cd. Lily >

Od Lily


Gdy już wiedziałam gdzie mam jaskinię poszłam nad pobliskie jeziorko.Nagle zobaczyłam samca.Widziałam że krwawi więc zaoferowałam pomoc po czym zaprosił mnie by pokazać mi teren.
-Ale najpierw Cię opatrzę i pójdziemy.Dobrze?-powiedziałam troskliwie bo nie potrafię nie pomagać
-Zgoda...-odpowiedział zgodnie.Poszliśmy do mnie do jaskini opatrzyłam mu ranę i poszliśmy.Zaczął mi pokazywać teren.Nie wiem...nie jestem pewna...ale może....chociarz nie...ale to możliwe...czy to miłość od pierwszego wejrzenia?Ale ja taka zwykła wilczyca łowczyni nie ma szans u syna Alf...
<C.D. [=Demon

Od Damona

Aryan dawno się nie odzywała ... znudzony codziennością postanowiłem że nieco odmienię swój grafik i udam się nad rzekę popływać wcześniej niż zwykle . Zebrałem się w 15 minut i ruszyłem . Gdy dotarłem nad rzeką siedziała tam wadera . moczyła nogi i nawet nie zwróciła na mnie uwagi . wychodząc zza drzew poczułem ból na tylniej łapie i prawym skrzydle , gdy położyłem tam łape była cała we krwi .
- oo fuck . - powiedziałem sam do siebie . powoli wszedłem do rzeki i obmyłem rany .gdy wyszedłem z wody , nadal krwawiłem. ta tajemnicza wilczyca spoglądała na mnie .
-emm ... może ci pomóc ? - zapytała nieśmiało .
-nie trzeba - powiedziałem próbując dosięgnąć rany na skrzydle .
- daj   - rzekła i przyłożyła mi coś do skrzydła
-ałl - wycedziłem .
-popiecze ale pomoże .. - powiedziała spokojnie , po chwili przyłożyła kolejny opatrunek do łapy . i wycofała się o dwa kroki .
-dzięki ,
-nie ma sprawy - spuściła głowę .
- jestem Damon .
-Lily - odpowiedziała .
-cóż... wcześniej cię tu nie widziałem Lily .
- tak bo ja dopiero dołączyłam - odpowiedziała trochę ośmielona .
- może pokazać teren .?- zaproponowałem .
-wiesz .. nie wiem .. ja chyba ..
- chodź to nie zajmie wiele czasu - zachęcałem lecz ona dalej nie była do końca zdecydowana

<cd. Lily >

Od Lilias

To było nie do uwierzenia! Atia mamą ? Nie wyobrażałam sobie jej w tej roli... Przecież ona sama jest nastolatką, to jakim cudem ma syna w tym samym wieku ? Komiczne... Mam siostrzeńca w moim wieku. Przy okazji natknełam się na Daliana i Silent, więc wszystko telepatycznie wytłumaczyłam braciszkowi, a ten razem ze swoją partnerką pobiegł za nami. Wbiegliśmy do jaskini, a tam Atia... Tylko że dorosła... I oczywiście z partnerem. No tak najpierw Lian teraz ona... A niech się wszyscy wypchają skoro dla nich nic nie znacze! Zagwizdałam cicho ale natychmiast koło mnie znalazł się Laki. Wsiadłam i szepnełam dyspozycje jeleniowi, a ten pocwałował tam gdzie chciałam. To wszystko mnie przerastało. Chce Liana...Chcę Atii... Chcę Luveita i chcę znaleźć się najdalej z tąd! Odesłałam Lakiego z powrotem, sama zaś poszłam dalej... Zapadł zmieszch. Szukałam miejsca na nocleg. Weszłam do ciemnej jaskini... i znalazłam się gdzieś indziej.
- Starożytny teleport... - szepnełam sama do siebie i przypominałam co tatuś mi o nich opowiadał...
C.D.N.

Nowy Członek - Lily



Imię:Lily
Wiek:2,5 roku
Płeć:samica
Moce i Zdolności :bardzo szybka,teleportacja,moce wodne[sterowanie woda oddychanie pod nią itp.]
Charakter :trochę zamknięta w sobie i nie śmiała ale można przełamać tą barierę;],miła pomocna,lubi się troszczyć o innych, innni lubią się troszczyć o nią
Przyjaciele:nie ma odwagi zdobyć przyjaciół ale jak już się z kimś zapozna jest świetną przyjaciółką
Partner: kocha się w takim jednym
Marzenia :zdobyć przyjaciół i serce ukochanego
Pozycja w stadzie :łowczyni
Właściciel: Quzikova

niedziela, 29 lipca 2012

Od Shayde - C.D. Silent


-Siostra?..-pytam ze zdziwieniem w sumie samą siebie-Nie.. to nie możliwe..
-Shayde..-szepcze zawiedziona wilczyca-tak, pamietam cię.. Musisz sobie przypomnieć!
Nagle mój medalion zaczyna błyszczeć. Patrzę na niego z ciekawością, Silent też. Po chwili dostaje wizji. Widzę siebie, jeszcze jako szczenie i 2 wilki obok.. jedna bardzo podobna do Silent. Drugi wygladał jak samiec siedzący z boku i obserwujący całą sytuację. Już wiem! Więc to prawda, widziałam siebie z siostrą. Widziałam też matkę..
-Silent!-krzycze a wilczyca patrzy na mnie z nadzieją-Siostrzyczko..-uśmiecham się troskliwie
-To jest Haven..-wskazuje na wilka, o ktorym juz mówilam-Haven!-woła go
-To jest Shayde, moja.. nasza siostra..-zwraca sie do samca
Ja i wilk patrzymy na siebie. To duży szok.. Myślałam, że nie mam rodziny, a teraz stoi przedemną rodzeństwo.
-Cześć, Haven..-mówię, by zakłócić krępującą ciszę
Jeżeli to naprawdę moja rodzina.. mamy tyle do nadrobienia! Patrzę na Silent. Na jej twarzy widzę radość, nie dziwię się. To dzięki niej odnalazłam rodzinę. Tylko.. dlaczego ich nie pamiętam?
[Silent lub Haven, C.D.]

Od Lee


Lilias zapytala mnie czy przyjde do niej.
-Chetnie, ja...widzisz ja potrzebuje przyjaciol...
-Ja tez! Od czasu gdy Dalian jest z Silent, wszystko sie zmienilo...
Lily na dobre sie rozplakala. Przytulilam ja, ale nie wiedzialam co robic.
Mnie takze ogarnely wspomnienia.
Gdy bylam mala, w palacu. Pamietam rozesmiana twarz mamy i taty, patrzacych jak pierwszy raz spotykam mojego smoka. Widze ich przerazenie na twarzy, gdy zaliczam swoj pierwszy upadek. A potem tule sie do nich i do Chana...Doskonale pamietam Czarnych Jezdzcow. Oni leca wprost na nasz palac na demonicznych smokach, mama i tata zdazyli mnie teleportowac do jakiegos lasu, a sami rozplyneli sie w pyl pod wplywem czarnej magii najezdzcow. Wszyscy ewakuowali sie w z palacu, a niektorzy smialkowie walczyli, dalej nic nie pamietam, bo obudzilam sie tutaj, w tym lesie...
Ja rowniez zalalam sie placzem. Kolo nas przechodzil akurat jakis wilk, ktorego nie znalam. Wygladal jakby dziecko za szybko stalo sie nastolatkiem i mial czerwone oczy...
Zobaczyl jak placzemy i odezwal sie.
-Co sie stalo?
Lily tym razem tez podniosla glowe stulona w kolana.
-Nic, placzemy-odparlam pierwsza.-To znaczy mialysmy nie mile doswiadczzenia w dziecinstwie i wogole-dodalam szybko, zadjac sobie sprawe z bezsensownosci pierwszego zdania.
-Co?-zapytal sie wilk.
-A, ty nie miales nigdy dziecinstwa?-pytam sie ironicznie.
Twarz wilka zrobila sie czerwona jak burak.
-Zdziwisz sie, nie...
-Nie rozumiem.
-To zrozum moje dziecinstwo to bylo 5 minut, podczas gdy zmarl moj brat, czy siostra, potem faszerowali mnie dziwnymi lekami. Kluli,uderzali,rozcinali mnie. Po pieciu minutach trafilem do klatki-jako nastolatek, a potem ucieklismy z rodzicami...
Lily spojrzala na mnie z przerazona mina. Chcialam byc dzielna, postanowilam, ze sprobuje chociaz troche zastapic jej brata. Pocieszac ja w kazdej sytuacji. Ale teraz i moja mina byla zbyt przerazona i zaczela mi drgac broda. Rozplakalysmy sie w tym samym momencie.
-Too, too sttrasznee-wyjakala Lily
-A tak wogole to mozecie juz nie plakac, ja jestem Ceti a wy?
-Ja jestem Lee, a to Lilias.
-Musze juz isc, bo Atia sie pewnie o mnie martwi...
-Atia to twoja dziewczyna?-zapytala sie Lily.
-Nie, mama...
Lilias wstala jak oparzona.
-Lee nie mialabys nic przeciwko, abysmy nasza wizyte w moim domu przerzucily na dzis?-zapytala sie.
-Nie...
-To chodz! Ty tez, o nie moge jestem twoja ciocia!-krzyknela Lily i pociagnela mnie za reke, a wilk pobiegl za nami.
(CD Lily)

sobota, 28 lipca 2012

Od Lily

Lee była zmieszana. Nie dziwiłam jej się. Ja się czułam opuszczona, od kond Silent została partnerką Liana... Lee też. Nagle ogarneły mnie wspomnienia... Ja i Dalian jako szczenięta, bawiące się w przepychanki.
- Ha, ha, ha... Nie wygrasz ze mną. - woła mój brat.
- Zobaczymy ... - odpowiadam, ale Lian mnie przywala i nie pozwala się podnieść. W końcu zrzucam go z siebię. Oboję zmęczeni siadamy przed sobą. Ja robię się smutna.
- Lianek... A jak będziemy dorośli... Ty np. znajdziesz szybko partnerkę, będziesz łaził gdzie chcesz i robił co dusza zapragnie... A ja będę siedzieć sama i przypatrywać się twojemu szczęściu... Nie... Ja niechcę by się tak stało...
- I nigdy się nie stanie. Czy sądzisz że ja chcę mieć partnerkę ? To same kłopoty. Po za tym nigdy nie zostawił bym mojej ukochanej, młodszej siostrzyczki... Nie. Nasz team to ty i ja, i nikt więcej.
- Napewno ? - pytam zapłakana.
- Tak. Tylko ja i ty . Na zawsze choć by się świat walił. - odpowiada mi Lian. Reszta mi się rozpłyneła.
- Wszystko w porządku Lilias ? - Lee wyrwała mnie z rozmyślań.
- Na zawsze choć by się świat walił ... - wyszeptałam i łza spłyneła mi po policzku.
-Lily ? - zapytała się mnie Lee. Otrząsnełam się. Nie mogę ciągle być smutna...
- Lee, chcesz jutro przyjść do mnię ? Poznasz Atię, moją siostrę. No to co ? - spytałąm wyczekująco.
C.D. Lee

Space & Cet


Imię : Space
Wiek:3 lata
Płeć:basior
Moce & Zdolności : ogień , siła fizyczna , mrok, cień ,telekineza , witakineza , teleportacja , geokineza , zna mowe zwierząt i ludzi , wysysa moce z innych wilków i je przejmuje , im więcej  ciosów otrzymuje tym jest silniejszy , czerpie moce z księżyca ,
Charakter : odważny , rodzinny , szalony i rozrywkowy basior , dba o bliskich i ich bezpieczeństwo , potrafi być waleczny , groźny , bezwzględny , jest wierny , uroczy , romantyczny...
Historia :o dziwo nie ma tu patologii . po protu porwano go tam poznał Atię .. miłość jego życia /
Przyjaciele : --
Partnerka: Atia
Marzenia : zapewnić dobrobyt rodzinie .
kto steruje? : Kari .
Hierarchia : nie posiada

Imię : Cet < ceti >
Wiek:nastolatek .
Płeć:basior
Moce & Zdolności : ogień , latanie ,przewiduje przyszłość , telekineza ,zmienia się w nietoperza , to czego dotknie może zamienić w dowolną rzecz .
Charakter : miły , uprzejmy ,szalony ,rozrywkowy , ruchliwy , odważny , męski
Partnerka : nie ma
Kto steruje ?: Kari .
Rodzice Atia & Space

Od Atii CD

Gdy leżałam space'owi na kolana poczułam się źle i zemdlałam . obudziłam się na stoliku operacyjnym co chwila wstrzykiwano mi jakieś płyny.widziałam space przez kraty . często płakał . to przeze mnie cierpiał .przez te zastrzyki często miałam skurcze . w drugi dzień leczenia odeszły mi wody i zaczęłam rodzić . to było straszne tak jakby dźgano mnie nożem urodziłam II szczeniaki ale tylko I przeżył . był to basior podobny do space'a . jego nawet nie dano mi przytulić faszerowali go tymi szczepionkami jak mnie .dlatego po kilku dniach zamiast małego basiorka zobaczyłam :

mój syn .. SYN .myślałam rozpaczliwie . ja również byłam już dorosła przez zastrzyki za to space był starszy  teraz możemy być razem z małym ...o kur.faa nie nadałam mu imienia . może Mack ..podejmę decyzję ze space'em . udałam się do celi space przytulił mnie weszłam razem z synkiem .
- imię- wyszeptałam spac'owi na ucho .
- skoro ja space a ty atiia ...Ceti . hmm.
-ładnie - odpowiedziałam .
-Ceti - przytuliłam go jeszcze raz .
-nie będziemy go wychowywać w niewoli . - odrzekł space .
- też tego nie chce ale musimy ..
-nie wcale nie - space rozerwał krate . - Cet przechodzi pierwszy ,potem ty,  ja na końcu ..jeśli zdąrze . - bez sprzeciwu cet przelazł pierwszy potem ja i space . uciekaliśmy przed siebie krętymi korytarzami i udało się wyjść uciekaliśmy w kierunku watadzy . cet pomógł nam rozpostarł skrzydła i wziął mnie na grzbiet .pomimo namów Space uparł się że sam idzie .teleportował się tam gdzie my byliśmy i dotarliśmy do watahy . była noc wszyscy spali my wybraliśmy sobie jame i tam przespaliśmy noc...

Od Atii

Gdy tylko wyszłam z jamy .mój kierunek wydawał się jasny - rzeka . dążyłam do celu jak najszybciej ...było tak gorąco .Nagle poczułam że mam coś na prawej nodze , zdążyłam skierować tam wzroki dojrzeć strzałe ?czy coś w tym stylu i zemdlałam . obudziłam się w ciasnej ,mokrej ,ciemnej celi .przywiązana do ściany .
-na pomoc ! - zaczęłam pukać w ściany i wydzierać się na całe gardło . nikt mnie nie słyszał ... zapadał zmrok . nie wiem jak ale zasnęłam ..rankiem był koło mnie jakiś basior . odsunęłam się od niego . chrapal i to bardzo ... nienawidziłam tego ..
-ejj - potrząsnęłam nim .i nic . śpi jak zabity .
-HALO ! - wydarłam mu się do ucha , otworzył oczy .
-co to - mówił śpiący widząc moje łapy podniósł się błyskawicznie .
-kim ty ?
-Atia - wyciągnęłam łapę na powitanie on przybił mi piątke .
- Space ale mówi mi Spake - wyszczerzył zęby .
-emm Spake ..jak trafiłeś emm. tu ?
-e no więc zrywałem jabłka obudziłem się w pustej jamie a teraz tu - rzekł.
- poruszające - powiedziałam już po swojemu .
- w każdym razie lala dobrze trafiłem/- i położył mi łapę na udzie .
-zabieraj łape - powiedziałam na powarznie .
- spokojnie już - i odłożył ją obok mojej nogi .
potem atmosfera już się rozluźniła ... Spake był słodkim uwodzicielem . po spędzonym wieczorze on pocałował mnie w policzek .
-dobranoc Atio - odrzekł próbując się nie zaśmiać .
-przestań mów mi Ati , At ,albo Ita  .
- więc dobranoc Ituś - przekręcił się na bok
-tylko nie chrap - zaśmiałam się i zasnęłam. rankiem on jeszcze spał i o DZIWO nie chrapał ! małe okienko się otworzyło i wyleciało stamtąd jedzenie . gdy się najadłam a raczej zabiłam głód bo żarcie było ochydne ...no po za tym udem z dzika . obudził spake .
-ee jedzenie .
-At przestań - mówil jakby przez sen
-wstawaj - szturchnęłam go .i po kilku minutach wstał i zjadł .
-At masz chłopaka ? - zapytał .
-nie a ty Spac ?
-jasne .
-co jasne ?
-jasne że nie ^^ - odpowiedział uśmiechając się .
Space był wspaniały z dnia na dzień byłam w nim coraz bardziej zakochana . po tygodniu jak zwykle gadaliśmy .
-wiesz Ita .. muszę ci coś powiedzieć..
-co takiego ?
- chcę ci powiedzieć że jesteś najpiękniejszą waderą jaką ... - w tej chwili do celi wszedł jakiś facet i zaczął mnie ciągnąć .
-niee ! - krzyczałam . space warczał i wyrywał się omal nie wyrwał tej ściany . - space!!! - czułam że lzy napływają mi do oczu ...  zaprowadzili mnie do celi . wyrywali włoski i robili różne dziwne rzeczy.zapisywali o na kartkach na koniec do celi wszedł space . ucieszyłam się założyli mi obroże  i zaprowadzili nas do celi .
-Space - przytuliłam go jak najmocniej .
-Ati - ten również przytulił mnie do swojego serca ..- ja .. ja chciałem .
-co takiego ?
- powiedzieć ci że ..
-że ... ?
- kocham cię Ita - po czym pocałował mnie tak namiętnie jak nigdy w życiu nikt mnie nie całował .nagle straciliśmy świadomość .gdy ją odzyskałam byliśmy ze spac'em w trakcie stosunku . JAK TO MOŻLIWE ? od razu przerwałam  tę czynność i schowałam się w kąt pokoju a raczej celi .płakałam space otrząsnął się po kilki minutach i usiadł obok aby mnie przytulić .
- Będzie dobrze - pocieszał mnie .
-będzie dobrze ? zostanę nastoletnią mamusią . normalnie wspaniale ! - zanosiłam się płaczem .gdyby nie space który mnie pocieszał płakałabym dobre 2 godziny a tak tylko 15 minut. byłam zmęczona usnęłam mu na kolanach rankiem podsłuchałam rozmowę ludzi .
-ile dawki podałeś waderze .?
-ja wiem ... chyba strzykawkę .
-idioto ! - krzyknął - z taką dawką szczenięta mają nikłą szanse na przeżycie . nie na tym nam zależy !
-nie wiedziałem ..
-to juz wiesz ! wynoś sie !
byłam załamana nie dość że mogę być w ciąży to jeszcze poronię ?wolę je urodzić zdrowe nie martwe ...rozpłakałam się a space znowu musial mnie pocieszać .. ahh mój space .

CDN .

Od Ametsy

Siedziałam samotnie w jamie i rozmyślałam o watadze . tak się rozwinęła wilków przybyło ....zamyślona nawet nie zauważyłam kiedy do jamy wszedł Soht .
- Witaj kochanie - pocałował mnie . - o czym tak rozmyślasz ?
-o wielu rzeczach - odrzekłam a on zrobił minę której nie da się opisać...
-aaa .nie martw się o nasze dzieci .wiedzą co robią - odrzekł i pogładził mnie po policzku . kiedy powiedział ,,nasze dzieci " zrobiło mi się tak ciepło na duszy ...
- nie o to chodzi .
-to tajemnica ?
- niee - zaśmiałam się .
-więc o co chodzi ?
- myślę o watadze , o tym że się starzeje . myśle komu oddam tron znaczy miejsce alfy ... każde z moich dzieci chce nią być .lilias nie mogę dać tej posady więc zastanawiam się nad dalianem i atią ...
- starzejesz się ? przestań masz dopiero 4 lata .
-prawie 5 - poprawiłam .
- ohh ... w każdym razie nie przejmuj się- przytulił mnie i pocałowal . zawsze wieczorami  gdy nie było dzieci miałam ochote na miłosne igraszki z soht'em ale dziś nie ... więc gdy chciał przejść do dalszych kroków .odepchnęłam go od siebie
-co się dzieje ?
-nic , nic ...
- coś jest ze mną nie tak ?
- niee .. po prostu nie mam dziś na to ochoty .
-a tak właściwie dlaczego wykluczasz lilias . -zapytal .
-bo luveit powiedział że lilias jest jego następcą a to niesprawiedliwe aby ona była królową i do tego alfą ..a reszta nikim ..
-też prawda...-odpowiedział i usiadł. - ale lilias tam nie trafi .
-i tego  chce . nie chce tracić córki ... - do jamy weszła Atia . wyluzowana weszla do jamy otworzyła lodówkę i zabrała się do picia chłodnego soku ..patrzyłam na moją pannicę była śliczna .. zawsze marzyłam o córce .. może  w niezupełnie takich okolicznościach ale ...
-ale duchota - powiedziała anielskim głosem Atusia ...
-racja córciu .-moja mała wypiła sok i zaczęła szukać czegoś w segmencie .
- gdzie ręczniki ?
-na desce do prasowania . - odpowiedziałam a ona od razu wyciągnęła jej ulubiony z kupki ciuchów .
-idę się kąpać - poinformowała i wyszła ...

CDN.

Od Damona

Gdy Aryanna zemdlała szybko nachyliłem się i wyssałem jad z jej łapy . dalej była nieprzytomna więc zacząłem usta-usta i uciski na klatkę piersiową .
Gdy rozpoczęłem usta-usta po raz drugi nie zauważyłem że już się wybudziła i widząc mnie od razu usiałdła .
-nie to żeby wiesz ale.. to nie za szybko ?
-ja tylko...-próbowałem się wytłumaczyć.
-spokoo. rozumiem uratowałeś  mi życie - rzekła i liznęła mnie po policzku uśmiechając się uwodzicielsko i wstając . próbowała mnie uwieść na różne sposoby i wychodziło jej to ... zmiękczyła moje serce . byłem dla niej taki delikatny obchodziłem się z nią jak z porcelanową zabawką...

<cd. Aryanna >

Od Lee


Szlam sobie droga, gdy spotkalam Silent rozmawiajaca z jakas wilczyca. Przeszlam obok nich usmiechajac sie i pobieglam do domu. Hmm... Cuzlam pyszny zapach. Okazalo sie, ze na sniadanie jest jelen. Mniam.
Po posilku, wybralam sie na kolejna przechadzke, ostatnio jakos lubilam spacery. Bylam zamyslona, po drodze wpadlam przez przypadek na Damona.
-Yyy...przepraszam-wstalam i szybko sie otrzepalam.
Pobieglam dalej. Nie wiedzialam dokad zmierzam, byle jak najdalej. Dzis mialam ochote byc sama. Wpadlam jeszcze po drodze na kilka wilkow, tym samym przewracajac ich. Nie wiem dlaczego, ale nie moglam wyjsc z zamyslenia. Gdy dotarlam na miejsce, bylam cala okurzona. Ile razy mozna sie przewrocic w ciagu godziny? Wskoczylam do wody i zdezylam sie z jakas wilczyca.
-Yhh...przepraszam-powiedziala zaklopotana.
-Nie martw sie, ja w ciagu ostatnich 5 minut zdezylam sie z 3 wilkami. Tak wogole jestem Lee a ty?
-Lilas. To ty zakochalas sie w moim bracie?
-Ekhm...tak-powiedzialam.-Ale juz mi przeszlo-dodalam szybko.
(CD Lily)

Od Silent - siostra?


Wracam do jaskini po kolacji kolejnej z Lee. Zamyślam się i nie patrzę gdzie idę. Kieruję się moim bardzo wyczulonym węchem. Nagle wpadam na jakąś wilczycę.
- Shadow?! - wołam zdezorientowana. Wilczyca wygląda jak moja siostra. Ma taką samą sierść, takie same skrzydła, takie same oczy, taki sam naszyjnik...
- Eee... - jąka się wilczyca. Nawet mówi w ten sam sposób co moja siostra! - Chyba mnie z kimś pomyliłaś... - po jej zdziwionym zpojrzeniu wnioskuję, że też jej kogoś przypominam. - Nazywam się Shayde, nie Shadow...
- Pomyliłam cię z siostrą. - wyjawiam. - Jesteś zupełnie taka jak ona. No tylko imię masz inne. Zaczekaj... Ile masz lat?
- Eee, trzy... - mówi cicho Shayde.
- Tyle co Shadow! - wołam ze zdziwieniem. - Zdumiewające!
- Może i tak. Ale ja wiem kim jestem. - odpowiada stanowczo Shayde. - Miałam czworo rodzeństwa. Trzy siostry i brata.
- Tak jak ja! - przerywam jej z jeszcze większym zdumieniem. Shayde gromi mnie wzrokiem.
- Brat został wygnany, pewnie zginął sam w lesie. Miał dobiero dwa miesiące... Jedna z sióstr również została wygnana, też w wieku dwóch miesięcy. I też pewnie zginęła... Pozostałe siostrzyczki były bardzo słabe i po prostu umarły, nie umiały same przeżyć. - wspomina Shayde.
- Posłuchaj, wiem, że to nieprawdopodobne, ale miałam tak samo! - mówię z zakłopotaniem. - Tyle, że to ja byłam tą wygnaną. Mój brat, Haven, także został wygnany, myślałam, że zginął... Tamte dwie... Leslie i Bess... Były za słabe. Umarły przy matce. A o trzeciej siostrze nic nie wiedziałam. Spotkałam ją w poprzedniej watasze, ale... - urywam i przygryzam wargę. - Ty niczego takiego nie pamiętasz, prawda? Nie jesteś moją siostrą, Shayde? - nawet dżwięk jej imienia wydaje mi się znajomy... Słyszę matkę wołającą nas po imieniu "Silent, Shayde, Haven! Jedzenie!"
Nie wiem dlaczego, ale myślę, że to jest moja trzecia siostra... Nie wiem co się mogło stać, mogła stracić pamięć i przedstawiać się jako Shadow... A teraz ta pamięć wróciła... "Być może pamięta swoje dzieciństwo, ale nie pamięta okresu dojrzewania?" - myślę zaintrygowana. Shayde patrzy na mnie z politowaniem, a wesołe iskierki w jej oczach tak bardzo przypominają mi oczy siostry... Tak bardzo...

<C.D. dla Shayde>

Przemiana Lee

Postanowilam odrobine zmienic wyglad, nie wiem dlaczego, ale w tych szatach, wszyscy traktuja mnie jak jakas przeslodzona, rozpieszczona dziewczynke. Szaty schowalam, bede je nosic, tam gdzie powinnam-czyli w palacu, jesli wogole go kiedys odnajde... Po przygotowaniu spojrzalam w lustro-wygladalam tak:

Nowy Członek - Luna


Imię: Luna
Wiek: nastolatka
Płeć: samica
Moce i Zdolności : przybieranie różnych postaci, władza nad żywiołem wody i powietrza, telepatia, prędkość naddźwiękowa, czytanie w myślach
Charakter : Cierpliwa, wierna, odważna, romantyczka, opiekuńcza, niezależna, towarzyska, sprytna
Historia : Byłam w stadzie gdzie mnie nie akceptowano, czemu?Nie pasowałam do nich byli inni.Już jako dziecko mnie zostawili na pastwę losu, gdy już straciłam nadzieję, że ktoś mnie uratuję wróciła po mnie mama.Opiekowała się mną nie długo ponieważ zmarła.Szukałam domu ponad 1,5 roku i trafiłam tutaj.
Przyjaciele:
Partner: poszukuję
Marzenia :znaleźć wspaniałego partnera , założyć rodzinę
Waga i Wzrost : 34 kg wzrost 1metr 15 cm.
Pozycja w stadzie: łowczyni

Towarzyszka:
Imię :Sophie
Rasa : kot .
płeć: kotka
Moce i zdolności : gryzienie i drapanie, zna język wilków
Charakter : leniwa, umie pocieszać, cierpliwa, miła
Jak to było ?
Moja mama niedługo przed śmiercią dała mi ją, abym nie czuła się samotna.
Link do zdjęcia towarzyszki:

Od Lee



-Skoro tak ci na tym zalezy...-przyjdziemy-odpowiedziala niechetnie Silent.
-To swietnie! Przyjdzcie pod moja jame o 19.
-Tak, dobrze...-Wilczyca znowu mowila ze zniecheceniem.
Wybralam sie do domu. Mialam dosc czasu na przygotowanie wszystkiego. Najpierw poszlam na polowanie. Zlowilam dwa zajace i pysznego dzika. Odlozylam to wszystko w bezpieczne miejsce i pobieglam do miejsca w ktorym mielismy sie spotkac. Znalam je tylko ja i Chan, to tam jak bylam mala ukrywalam sie i mieszkalam. Odganelam wielkie liscie i moim oczom ukazalo sie male wejscie, prowadzace niezbyt stromym spadem, ktory przypominal zjezdzalnie, do srodka.
Wnetrze bylo olbrzymie i przestronne. Bylam w takim, jakby podziemnym swiecie. Na skalistych scianach jaskini rosly rosliny. Stalam na plazy, podeszlam pare krokow do pieknego jeziorka, swiecilo ono w nocy, jakims niesamowitym blaskiem, piekna woda mienila sie wtedy milionami niebieskich odcieni. Piasek byl, prawie, ze bialy i mieciutki, a na jednej scianie jaskini byla mala dziura, przez ktora widac bylo gwiazdy. Zlapalam kilka swietlikow i powsadzalam je w sloiki, byla to taka "lampa" , stwierdzilam, ze nie trzeba nic wiecej, bo wieczorem, poswiata od jeziorka jest wystarczajaco mocna. Wzielam koc, rozlozylam go na plazy, pod jedna ze skalistych scian. Polozylam na nim rowniez poduszki, zeby bylo wygodniej. Przy kocu poustawialam lampki ze swietlikami. Rozpalilam ognisko i przytargalam zajace i dzika. Zebralam tez kilka borowek i jajek. Zrobilam z nich fioletowe nalesniki na deser. Bylo idealnie... Naprawde zalezalo mi na przeproszeniu Silent, bo ja czuje ze cos ze mna bylo nie tak, tylko jeszcze nie wiem co...
Pospieszylam szybko do jamy i tam zdazylam sie przygotowac, zdjelam wszystkie szaty, chcialam wygladac normalnie. Wyszlam i zastalam silent i Liana, czekajacych przed jama.
Zamknelam za soba drzwi.
-Nie wpuscisz nas?-zapytala sie zdziwiona Silent.
-Nie jemy tutaj.
Poprowadzilam ich w las. Nie mieli zadowolonych min. Ja tez bym nie miala gdyby ktos z kim sie klocilam prowadzil mnie w ciemny las...
Stanelam przed dwoma lisciami, zaslaniajacymi wejscie.
-Musicie widziec, ze nikt oprocz mnie tu nigdy nie wchodzil, jestescie pierwszymi osobami, ktore tu wejda.
Odgarnelam liscie i wybila z jamy niebieska poswiata.
Cofneli sie przestraszeni.
-Chodzcie...
Zjechalam pierwsza, Silent druga i ostatni Lian.
Zobaczyla wnetrze i najwyrazniej troche ich zamurowalo. Poprowadzilam ich do ogniska. Mieso bylo juz upieczone, zjedlismy wszystko w milczeniu. Potem przylecial Chan. Powitalam sie z nim i zaproponowalam wilkom, zeby wsiedli na jego grzbiet.
-Chyba zartujesz!-wykrzyknela Silent
-Yyy...-Lian wyraznie nie wiedzial co zrobic.
Nie czekajac na dalsze odpowiedzi wciagnelam ich na smoka. Latalism po d sklepieniem jaskini, a zaraz potem schodzilismy nizej i nizej, dotykajac prawie wody. Najpierw Silent byla na mnie wsciekla, ale potem rozluznila sie i zaczela sie smiac. Lian rowniez poszedl w jej slady.
-Chcesz pokierowac?-spytalam sie wilczycy.
-Ale...
-To latwe, wyladowalam i pokazalam Silent i Lianowi co trzeba zrobic. Wilczyca ruszyla pierwsza, Chan dobrze sie spisal, latal ostroznie, wiedzial, ze siedzi na nim niedoswiadczona osoba. Potem wymienili sie i teraz Dalian latal na smoku. Nastepnie wsiedlismy wszyscy. Podlecialam na jeziorko i kazalam Chanowi obrocic sie do gory nogami. Trzymajac sie smoka patrzalam z gory jak wilki z wielkim pluskiem wpadaja do wody. Zaczelam sie smiac, ale potem nastala cisza, przerazilam sie, ze cos im sie stalo, ale nagle wieliki strumien wody zepchnal mnie z grzbietu Chana. Pluskalismy sie w wodzie. Wilki mialy rozluznione miny. Potem drzac z zimna wyszlismy z wody i ogrzewalismy sie przy ognisku, opowiadajac sobie zabawne historie. Potem polozylismy sie i ogladalismy gwiazdy. Nadeszla pora na deser. Podalam im nalesniki, sama wpakowalam sobie jeden do buzi i wsiadlam na Chana.
-Zycze milego deseru!-krzyknelam.
-Dlaczego idziesz?-zapytal sie Dalian.
-Bo sadze, ze chcielisciie byc dzisiaj razem, a ja kolacja popsulam wam to, wiec teraz was zostawiam, zebyscie tez mogli byc we dwoje. Mam nadzieje, ze mieliscie jak do tej pory dobry czas-oznajmilam i wylecialam, z Chanem z jamy. Czulam, ze z Silent przelamalysmy jakas bariere, ja ja polubilam, ale czy ona mnie? Wrocilam do domu i padnieta polozylam sie spac.
(Co dalej dzialo sie w jaskini i co sadzisz o tym? CD-Silent)

piątek, 27 lipca 2012

Od Kyaariki


Przechadzalam sie wieczorem i nagle natknelam sie na wilczyce.
-Czesc, jestem Rukia, pewnie mnie nie znasz?
-Witaj, jestem Kyaarika, ale mozesz mi mowic Kyaar.
-Dlugo mnie nie bylo...i wiesz, moglabys mi cos opowiedziec o watasze?
-Tak, oczywiscie. Podczas waszej nieobecnosci wiele sie zmienilo, Ametsa urodzila szczeniaki, ktore teraz juz dorosly, Chanel rowniez. Doszlo duzo nowych wilkow np.Silent,Heaven,Soth.
-Ooo, to duzo sie tu zmienilo...
-Nie martw sie, oprowadze cie po watasze.
I poszlysmy zwiedzac caly teren watahy, pokazalam jej kto gdzie mieszka, przedtawilam ja kilku wilkom, wskazalam jej ich jame.
Po godzinie spedzonej na oprowadzaniu, bardzo zaprzyjaznilam sie z wilczyca. Byla mila i pogodna, czesto sie smiala.
-Musze juz wracac, ale jakbys czegos potrzebowala, to mow.-pozegnalam sie i odeszlam.
-Jasne...-szepnela wilczyca i pobiegla do Kiby.

Od Silent - list i zaproszenie.


Ostatnim pocałunkiem żegnam się z Lianem. Wracam do jaskini. Po nieprzespanej nocy jestem padnięta. Niestety mój ukochany nie ma magicznej mocy rozbudzania... Aaa...
Wchodzę do jaskini, witam się niemrawo z Haven'em i rzucam się na posłanie. Sen.. Ach... Sen...
Nie mogę spać, ponieważ coś wrzyna mi się w plecy. Jakiś zwitek papieru. Rozwijam go i czytam.
[...]
To jakieś bzdury! Niech sobie ta Lee nie ukrywa swoich uczuć, ale niech nie psuje Lianowi związku ze mną!
Eh, jestem zbyt zmęczona na to wszystko. Idę spać.
[...]
Budzę się następnego dnia. Mam fatalny humor. Nie dość, że wcale się nie wyspałam to jeszcze nadal pamiętam o tym liście od Lee. Nie mam zamiaru jej wybaczać. Nie po tym co zrobiła. Nie po tym jak próbowała zabrać mi Liana.
Słyszę stukanie w ścianę przed korytarzem do mojego pokoju.
- Kto tam? - wołam zniecierpliwiona.
- Silent, to ja, Lian. - odpowada mój ukochany zaniepokojonym głosem.
- Wejdź. - mówię uśmiechając się. Lian całuje mnie w policzek i bierze na barana.
- Wszystko w porządku? - pyta zaniepokojony wilk. - Jesteś jakaś...
- Śpiąca? - podsuwam. - To wszystko przez ten list. - macham mu listem do Lee przed nosem.
- Dostałem podobny. - wyjawia mi Lian. - Tylko pisała, że mnie kocha i że chce żebym był szczęśliwy czy coś takiego. - opowiada z niezadowoleniem. Wynosi mnie z jaskini i zabiera na jakąś polanę. Kładzie mnie na ziemi i obejmuje mnie łapą.
Patrzę mu w oczy. Widzę w nich iskierki szczęścia. W oczach Liana rzadko można je zobaczyć.
I nagle przychodzi ONA! Ta, która chciala wszystko popsuć. Jak zwykle zjawia się w najgorszym momencie.
- Ekhym... - chrząka. - Przepraszam, że przeszkadzam, ale czy mogłabym was zaprosić.. na kolację? Zrozumiem jeśli nie będziecie chcieli, ale bardzo mi na tym zależy... Chcę przeprosić Silent za wszystko, ale dorastanie to ciężki okres, szczególnie jak się jest zbyt pewną siebie... kiężniczką... której niezbyt powodzi się w życiu. I znów użalam się nad sobą... Więc przyjdziecie? - wymieniam spojrzenie z Lianem. Z niezadowoloną miną kiwa głową.
- Jeśli tak bardzo ci na tym zależy to przyjdziemy. - wzdycham ciężko.

<C.D. Lee>

Nowy Członek - Shayde



Imię: Shayde
Wiek: 3 lata
Płeć: Samica
Moce i zdolności: Żywioł ognia, czarna magia, włada nad roślinami, potrafi zapanować nad drugą osobą, lata, ma naszyjnik który ma od dzieciństwa (ten naszyjnik sprawia, że czasem dostaje nowe moce i czasem może użyć mocy, której nie posiada)
Charakter: Tajemnicza, niecierpliwa, zabawna, uwielbia walczyć, odważna, zdolna do poświęceń, nigdy nie cofnie się gdy ktoś rzuci jej wyzwanie, bardzo pewna siebie
Historia: Jako mały wilk przeżyła jako jedyna z miotu. Potem zmarli jej rodzice, wychowała się sama. Gdy była starsza należała do pewnej watahy, ta jednak się rozpadła i przywędrowała tutaj, do Watahy Popiołu.
Przyjaciele: Jak na razie brak..
Partner: Nie ma
Marzenia: Marzy, żeby zobaczyć jeszcze raz swoich rodziców, chociaż przez chwilę..
Pozycja w stadzie: Tropicielka

Towarzysz :


Imię: Evanescence
Rasa: Koń
Płeć: Klacz
Moce i zdolności: Latanie, znikanie, panowanie nad innymi istotami
Charakter: Spokojna samotniczka, lubi towarzystwo Shayde
Jak to było?: Shayde uratowała dla Evanescence życie, była bardzo słaba, została zaatakowana a Shayde jej pomogła. Od tamtej pory są nierozłączne

Od Rukii


-Owszem jeśli ja poprowadzę. Jesteś dobrym wojownikiem ale twoja orientacja w terenie jest do kitu. Chodź.-pobiegłam w stronę jeziorka.
Kiedy doszliśmy, oj przepraszam dobiegliśmy bo biegliśmy tu zauważyłam , że woda jest ,,kryształowa" i taka przejrzysta. Od razu do niej wskoczyłam a Kiba za mną. Bawiliśmy się w wodzie do wieczora.
Potem ruszyliśmy ku watadze. Kiba pobiegł do alf by im powiedzieć, że jesteśmy parą, nie wiadomo po co a ja zostałam sama i teraz przechodziłam między innymi wilkami. Dla nich byłam obca, nie znaliśmy się. Zbyt długo mnie nie było. Podeszłam do jednej wilczycy i zagadnęłam:
-Cześć, nie było mnie długo i za pewne mnie nie znasz, jestem Rukia, a ty?

<niech któraś wilczyca dokończy proszę>

Od Rukii i Kiby


{Rukia}
Ja i Kiba wyruszyliśmy bardzo dawno temu w podróż. Sam mi to zaproponował mówiąc , że się nie zgubi. Ale co się potem okazało? Odeszliśmy daleko a on zapomniał jak mamy wrócić. Długo szukaliśmy drogi powrotnej ale w końcu dotarliśmy do watahy. Pod czas tej wyprawy naprawdę zżyłam się z Kibą. Pod naszą nieobecność bardzo dużo wilków dołączyło do watahy. Teraz czuliśmy się, no przynajmniej ja czułam się obca. Nikogo nie znałam i nikt nie znał mnie. Teraz przechadzałam się z Kibą , ja rozmyślałam o nowych członkach i o tym co teraz powinnam zrobić po tak długiej nieobecności. Kiba nagle się odezwał i spojrzał na mnie poważnym wzrokiem.

{Kiba}
Stanąłem przed nią i spojrzałem poważnie. Wreszcie odważyłem się o to zapytać.
-Rukia, po tej podróży stałaś się mi naprawdę bliska. Zakochałem się w tobie, bardzo dawno, i dopiero teraz odważę się zapytać: Czy zostałabyś moją partnerką?

{Rukia}
Zamurowało mnie. Mi w głębi serca podobał się Kiba, ale to jego wyznanie mnie zaskoczyło. Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć ale w końcu wyjąkałam zmieszana:
-Tak.
-Naprawdę?
-Tak, Kiba.
Basior patrzył się na mnie uradowany. Uśmiechnęłam się do niego a on mnie przytulił.

{Kiba}
Przytuliłem ją i wyszeptałem do ucha:
-Dziękuje, bałem się, że odmówisz.
-Kiba, nie mogłabym, bo ja też cię kocham-odszepnęła.
Puściłem ją. Od teraz była moja partnerką. Marzyłem o ty.
-Może udamy się nad jeziorko?-zapytałem.

Od Lee-Czy...


Wyszlam z groty zadowolona, ze zakonczylam sprawe, bylam szczesliwa, nie wiem co we mnie wstapilo, cos co zwe miloscia, dla mnie nie istnieje, pogodzilam sie z tym-przynajmniej narazie. Nadal patrzylam zazdrosym wzrokirm na Silent, ale i to z czasem minelo. Nie wiem dlaczego, ale czulam sie wolna...jak ptak. Moje chustawki nastroju byly okropne, ale na cale szczescie juz mi przeszly, to normalne-dorastam.
Przechadzalam sie wlasnie po polanie, gdy spotkalam Liana i Silent, obejmujacych sie i patrzacych sobie prosto w oczy.
Uznalam, ze to nie odpowiednia chwila, ale musialam kiedys sie o to spytac.
-Ekhm...-Chrzaknelam.-Przepraszam, ze przeszkadzam, ale czy moglabym, was zaprosic...na kolacje. Ja zrozumiem jesli nie bedziecie chcieli, ale bardzo mi na tym zalezy. Chce przeprosic Silent za wszystko, ale dorastanie to ciezki okres w zyciu, szczegolnie jak jest sie zbyt pewna siebie...ksiezniczka, ktorej niezbyt powodzi sie w zyciu. Wybaczcie, znowu uzalam sie nad soba...Wiec czy przyjdziecie?
(Silent decyzja zlezy od ciebie, ale wiedz, ze to nie proba poderwania Liana. )

Nowy Członek - Azaraneii



Imię : Azaraneii
Wiek : 2
Płeć : Wilczyca
Stanowisko : szpieg
Moce : Stawanie się niewidzialną,teleportacja,mogę
zabrać przeciwnikowi jego moc,panowanie
nad wodą
Charakter : Inteligentna,żywiołowa,szalona,sprytna,z poczuciem humoru
Partner : Szuka
Rodzina : Rodzice zginęli w rękach Łowców
Opiekun : Emila109

Nowy Członek - Aisha



Imię: Aisha
Wiek: 3 lata < nieśmiertelna >
Płeć:Samica , Wadera
Moce i Zdolności : Latanie , władanie nad czyjąś mocą ,  potrafi porozumiewać się z roślinami i ludźmi < zna ich język i gestykulację > , niewidzialność , łapą umie wywołać trzęsienie Ziemi lub Tsunami , umie teleportować się w inne miejsce tylko z zaufaną osobą
Charakter : Miła , piękna , sympatyczna , inteligentna , zabawna , wesoła .
Partner: Szuka : )
Marzenia : Założyć rodzinę .
Pozycja w stadzie *: Łuczniczka .

Od Silent - TAK!!!


"Zostaniesz moją partnerką ? Zostaniesz moją partnerką ? Zostaniesz moją partnerką ?" - kołacze mi po głowie. Lian to powiedział! Mój Lian to powiedział z własnej nie przymuszonej woli! TAK!!!
- Słucham? - pytam z nadzieją w głosie nie mogąc uwierzyć w to co usłyszałam.
- Czy zostaniesz moją partnerką? - odpowiada Lian łapiąc mnie za łapę.
- TAK!!! - wołam rzucając mu się na szuję. W tej chwili do jaskini wchodzi jakaś wilczyca z jeleniem. Odskakuję od Liana, ale po chwili on znów mnie obejmuje, a ja go znów całuję. Wilczyca patrzy na nas zdumionym wzrokiem.
Lian powoli się ode mnie odsuwa. Patrzę na niego z wyrzutem, ale gdy napotykam spojrzenie wilczycy też odsuwam się od mojego partnera. O mój boże, nadal nie mogę w to uwierzyć!
- Ekhym... - chrząka nieznacznie wilczyca.
- Eee, hej Lily. - mówi nieśmiało Lian.
- Cześć. - uśmiecham się przepraszająco. - Jestem Silent.
- A ja Lily. - odpowiada cicho wilczyca.
- Eee, Lily, Silent to moja dziewczyna. - mówi z przyklejonym uśmiechem Lian.
- To fajnie... - odpowiada cichutko Lily.
- Ja... My... - jąka się Lian. - Widzę, że czujęsz się... ekhym... skrępowana... w obecności Silent... Więc my już pójdziemy...
- Pa pa! - żegnam się z Lily z wymuszonym uśmiechem. Wychodzimy z diamentowych grot, a Lian znów mnie obejmuje. Patrzę na niego maślanymi oczami. Po chwili Lian odpowiada na moje spojrzenie pocałunkiem.
Kierujemy się na tereny watahy. "Haven się pewnie martwi." - myślę dziwnie spokojna. Znów patrzę się na mojego Liana, a on całuje mnie w policzek. Eh, takie życie jest piękne!

<Lian proszę napisz co jest dalej między mną a tobą>

Od Daliana. - diamentowa grota cz.3


Wstałem i z miłością spojrzałem na Silent. Nie trzeba było słów. Otrząsneliśmy się z wody i poszliśmy koło siebię do jaskini trochę się wysuszyć. Było trochę jaśniej niż wcześniej z czego wnioskowałem, że nazewnątrz jest ranek czyli zaraz tu przyjdą Lily i Laki. Zostało tylko trochę czasu. Obydwoję byliśmy wpatrzeni w jaśniejącą grotę.
- Kocham Cię... - szepnąłem Silent na ucho.
- Ja Ciebie też ...- oznajmiła mi również szeptem, ku mojej radości Silent.
Przytuliliśmy się. Jedynym świadkiem tego co tu zaszło był ten motyl. Ciągle za nami krążył. Wyszliśmy na polanę. Z tunelu prowadzącego do groty słychać było już moją siostrę rozprawiającą z mojim jeleniem.
To były ostatnie chwile samotności, więc nie czekałem i zapytałem się Silent.
- Zostaniesz moją partnerką ?

C.D. w łapach Silent

Od Silent.


Biegnę ze śmiechem za moim Lianem. Pocałował mnie w policzek! Pocałował mnie!!! Yay! I co ty na to, Lee?
- Ha, mam cię! - wołam wskakując na Liana i przygważdżając go do ziemi. - Berek! - krzyczę odskakując ze śmiechem i uciekam gdzieś w głąb jaskini. Lian pędzi za mną.
Nadal się śmiejąc wbiegam do wody... i zostaję podle ochlapana przez Liana. Nurkuję i łapię go za nogę. Ten nie wiedząc co się stało zaczyna sie miotać i skakać. W końcu krztusząc się ze śmiechu puszczam jego nogę, a on wybucha śmiechem.
Po chwili to on znika pod wodą. Długo się nie wynurza...
- Lian? Lian?! - wołam ze śmiechem. - Chodź tu! - i nagle gdzieś spod sklepienia spada na mnie Dalian. Macham łapami na oślep bo się tego nie spodziewałam. Po chwili Lian mnie obejmuje i... wynurza się ze mną z wody. Łapię chaustem powietrze i patrzę z wyrzutem na Liana.
- Co? - pyta z udawanym zdziwieniem. Coś w jego oczach mówi mi, że też się we mnie zakochał...
- Jak możesz? - odpowiadam pytaniem na pytanie. - Spadasz na mnie spod sufitu, odejmujesz mnie w wodzie i sie ze mną nie całujesz? - pytam ze śmiechem. - Ty... - ale reszta mojego zdania ginie już w jego ustach. Leżymy na diamentowym mchu przy diamentowym jeziorku i się całujemy. Tak powinno być od zawsze! Od zawsze!

<mój Lianie ukochany, co tam dalej będzie?>

Od Lee-Do Silent


Postanowilam rowniez napisac list do Silent:
"Silent, chcialabym przeprosic cie za to wszystko, widzisz teraz on jest szczesliwy i na tym mi wlasnie zalezy, wiec czy mozemy zostac przyjaciolkami? Zrozumiem, gdy nie bedziesz chciala, ale widzisz, potrzebuje kogos, kto bedzie mnie wspieral, a gdy zobaczylam Liana...W jego oczach jest cos co mowi mi ze jest opiekunczy, a ja wlasnie takiej osoby potrzebowalam, lecz mysle, ze ty tez... W sumie, to jestesmy nawet podobne, we mnie tez zaden wilk nie chce sie zakochac, omijaja mnie, czego ja nie mam? Pewnosci siebie mi nie brakuje, moze jest nawet zbyt wielka? Mam nadzieje, ze znajde kiedys kogos, tak jak ty. Do Liana tez napisalam list, wyjasnilam mu wszystko. Kocham go, ale razem jestescie szczesliwi, wiec zostawie to wszystko w spokoju i...jakbys znala jakiegos fajnego wilka, to dasz mi znac? Moje uczucie do Daliana zapewne szybko minie, gdyz nie bede mogla go nigdy ukazac. Wiec prosze wybacz za wszystko, ale to dla mnie trudne. W palacu uczyli mnie abym zawsze mowila to co mysle i nie ukrywala swoich uczuc. Moze to byl blad? Wybacz mi, to nie moja wina...
Lee

czwartek, 26 lipca 2012

Od Lee


Obudzilam sie w lesie, czyli jednak o mnie zapomnieli, nie liczylam sie dla nich. Bylam wsciekla, a zarazem zrozpaczona, co jest ze mna nie tak? Dlaczego wszyscy wola kogos innego, co ich odstrasza?
-Wszystko w porzadku? -spytal sie troskliwie Chan.
-Nie, nie jest w porzadku!-krzyknelam.
-Lee...
-Co bys zrobil, gdybys widzial kogos, nieprzytomnego, kto spadl ze smoka? Poszedl bys sobie?
-Lee. posluchaj...
-Chan, co jest ze mna nie tak? Ja go kocham!
Wsiadlam na grzbiet smoka.
-Nie powinnas...
-Chan prosze!
Wzbilismy sie w powietrze i polecielismy do domu. Napisalam tam pewien liscik:
"Drogi Dalianie, Kocham cie, wiec sie od was odczepie, bo jestes szczesliwy, a jak sie kogos kocha, to zalezy mu na szczesciu drugiej osoby. Nie mysl o mnie jak o jakies przeslodzonej nastolatce, teraz dopiero widac, ze nie jestem stad. Przezylam juz tyle zlego, ze jestem juz odporna na bol, jaki zadaja mi inni. Przezylam tez duzo wspanialych chwil, i chcialabym, abysmy mogli razem przezyc kolejne, ale teraz jestes szczesliwy, to mi wystarcza...
Lee"
I wybralam sie do jaskini Liana, polozylam go na jego legowisku. Wychodzac spotkalam Ametse.
-Szukasz kogos?-zapytala sie.
-Nie, nic-postanowilam sie szybko oddalic.
-Czy cos ci sie stalo?-zapytala sie troskliwym glosem.
-Znalazlam kolejnego, ktory mnie nie kocha, tyle ze ja czuje, ze on jest tym jedynym, ale on woli kogos innego...
Ametsa przytulila mnie i szepnela.
-Wszystko bedzie dobrze.
-Podziekowalam jej i pobielam do swojej jamy. Tam Kris z Kyaarika przytulali sie. Gdy to zobaczylam ledwo powstrzymalam placz. pobieglam szybko do toalety i zamknelam sie w niej. Tam narysowalam sobie na drzwiach serce i kopalam w nie, drapalam itp.
-Dlaczego! Dlaczego znowu musze cierpiec!-krzyczalam
Zobaczylam Liana wracajacego do domu. Niedlugo znajdzie list...
(CD Dalian)

Od Daliana.


Patrzyłem się w oczy Silent... Jej oczy wyglądały jak diamenty, które nas otaczały... Tyle że jej oczy były wesołe... Ona była szczęśliwa... Ja byłem szczęśliwy będąc przy niej... Zupełnie zapominałem o zmartwieniach.
W okół nas, zaczeły latać diamentowe świetliki. Wyglądały jakby tańczyły. Zobaczyłem też wielkiego diamentowego motyla, który usiadł Silent we włosy...Ta strząchneła go, śmiejąc sie i patrząc gdzie leci. Piękniej być już chyba nie mogło. Poszliśmy nad małe jeziorko. I oczywiście pierwsze co zrobiłem widząc wodę to wskoczyłem do niej, ochlapując jednocześnie Si . Odkryliśmy nową, tędęcje tej wody. Gdy się do niej weszło stawało się diamenowym, puki się nie wyschło. Świeciliśmy tak mocno jak gwiazdy, które wcześniej podziwialiśmy. Po ochłonięciu z pierwszego wrażenia, stało się to czego powinienem się spodziewać. Zostałem ( prawie ) utopiony , za to wcześniejsze chlapanie.Śmiejąc się wbiegliśmy na wzgórze. Nie zdążyłem się zatrzymać i sturlałem się na polanę. Nie dziwię się reakcji Silent, którą był śmiech. Chciała coś do mnie powiedzieć, ale się potkneła i sturlała . W ostatniej chwili zdążyłem ją złapać.
- Nic Ci się nie stało ? - spytałem.
- Raczej nie. - odparła Si .
- To dobrze...Bo berkiem jesteś nadal ! - zawołałem i szybko pocałowałem ja w policzek. Zanim się z oriętowała co się stało, byłem pare metrów od niej i przynagliłem ją - Gonisz mnie, w końcu ?!
C.D. dla Si

Od Aryanny

Kiedy już zaspokoiłam swoje pragnienie, chciałam odejść ale moją uwagę przykuł basior patrzący się w moją stronę. Z początku zaniepokoiłam się i chciałam uciec ale coś mnie zatrzymało. Wilk zaczął podchodzić w moją stronę, nie wiedziałam czy ma przyjazne zamiary czy jest wrogo nastawiony więc postanowiłam podejść kilka kroków w najgorszym wypadku uciekła bym.Ale Wilk nie zaatakował ale nadal nie czułam się pewnie, ale to się zmieniło kiedy zaczął rozmowę:
-Jak masz na Imię?
-Aryanna, dla przyjaciół Ariana. A ty?
- Damon - odrzekł szarmanckim , czarującym głosem . - nie mam przyjaciół i nie szukam . - dodał . zmierzyłam go wzrokiem od góry do dołu , był niezwykle przystojny zawsze kręcili mnie basiory ze skrzydłami . przygryzłam wargi i uśmiechnęłam się uroczo i nieco uwodząco , błękitne oczy ahh ...
-przejdziemy się ? - spytał basior .
-pewnie - odrzekłam i ruszyłam pierwsza za wszelką cenę chciałam zwrócić na siebie uwagę: potykałam się aby mnie podnosił . rozmawialiśmy basior był bardzo wyluzowany bardzo dobrze spięci myślą tylko o założeniu rodziny i bóg wie czym... dotarliśmy na łąkę usiedliśmy na trawie i zaczęliśmy rozmowę. Nagle poczułam ból w łapie tam był Wąż ugryzł mnie zdążyłam jedynie krzyknąć i zemdlałam.
<cd. damon >

Od Silent

Lian pyta mnie czy chcę z nim spędzić noc. Oczywiście, że chcę!
- To chcesz? - ponawia pytanie zarumieniony Lian.
- Oczywiście! - odpowiadam rzucając mu się na szyję. Lian robi się czerwony jak burak. Ja też się rumienię.
- W takim razie chodź. - mówi Lian nadal cały czerwony. Z przepraszającym uśmiechem ruszam za nim. Prowadzi mnie do jakiejś groty. Schodzimy w dół i w dół aż w końcu musimy wejść do wody. Lian łapie mnie za łapę i ciągne pod wodę. Przepływamy pod jakimś mostem i wpływamy do jakiejś groty.
- Chodź. - ponagla mnie Lian już nie taki czerwony. Uśmiecham się i podążam za nim. Ta mała Lee już nie zawraca mi głowy. Lian na pewno woli mnie ^^
Idziemy dalej. Przechodzimy z jednej groty do drugiej, znów musimy kawałek przepłynąć, aż w końcu... Wchodzimy do groty całej wysadzanej diamentami. To kwiaty z diamentów. Diamentów kolorowych, żyjących i pachnącyc ! Idziemymy trochę dalej i wchodzimy na polanę całą pokrytą diamentowym mchem.
- Ale tu pięknie! - wołam zachwycona.
- Jest tu tak tylko raz do roku. Ten kwiat - Lian wskazuje na jeden kwiatek. Diament na nim jest ogromny, jakby bardzo stary... - zostaje taki przez cały rok.
- Ojej... - mówię spoglądając Dailanowi w oczy. Odbijają się w nich tysiące tych diamentowych kwiatów. A ta Lee... niech mi głowy nie zawraca swoimi dziecinnymi opowiazdkami. Teraz liczy się tylko Lian... Tylko Lian i ja... I tak powinno być zawsze...
<C.D. dla mojego ukochanego Liana>

Od Damona

Jak zawsze przechadzałem się po terenie watahy szukając ofiary , dziwne nikogo nie było na zewnątrz , ahh ..straszny upał , pójdę nad wodospad zwilżyć gardło . Powoli dążyłem do celu nie spieszyło mi się gdy dotarłem pierwsze co na czym skupiłem wzrok to krystalicznie czysta woda od razu się napiłem gdy nagle poczułem dziwny nieznajomy zapach niedaleko . zaledwie kilka metrów ode mnie stała wadera pochylona nad wodą . skupiłem na niej wzrok i obserwowałem spokojnie piła wode , nie widziałem jej tu przedtem ...Czarno - fioletowa , smukła , wysportowana .... sam nie wiem ale było w niej coś ...innego niż w innych waderach nie mogłem odczepić od niej wzroku .

<cd. Aryanna >

Od Lee, czyli dosc zle doswiadczenia.



Ja, ja nie wiem co we mnie wstapilo, ale potrzbowalam kogos. Czy to nie normalne, ze ksiezniczka potrzebuje ksiecia? Ferg, nie byl na to gotowy, wiec szukalam dalej i spotkalam Liana. I poczulam, ze on jest tym wymarzonym ksieciem z bajki, o ktorym marzy kazda ksiezniczka. On wlasciwie tez byl ksieciem wody, Luveit traktowal go jak syna. Byl mi bliski, on tez stracil rodzica i byl ksieciem... Ale, byla jeszcze Silent. Ona tez spotkala go niedawno. Zaledwie pare minut przedemna. Dalian byl kochany, ale widac bylo, ze woli Silent, zaraz potem jednak zmienial zdanie gapiac sie na mnie. Wilczyca byla wyraznie niezadowolona. Lian wyszedl do toalety, byl taki zaklopotany. Poczulam na sobie wsciekly wzrok wilczycy. Prosila mnie, a raczej rozkazala mi, zebym go zostawila w spokoju.
-Blagam cie, przestan sie na niego gapic, te slodkie usmieszki i tak ci nie pomoga.-odezwala sie.
-Uwazasz, ze nie moge tego robic i, ze woli ciebie po spotkal cie 5 minut wczesniej?
-Oh, przestan! Osmieszasz sie-krzyknela zdenerwowana.
-Ja sie osmieszam?! To ty jestes dorosla, a chodzisz z nastolatkiem!
Z tego co mi bylo wiadomo Silent byla spokojna, niesmiala wilczyca, ale teraz emanowala zloscia i pewnoscia siebie.
-Yhh-warknela wsciekle.-Zostaw mnie i jego w spokoju, a te twoje szmatki, ktore masz na sobie, nie oznaczaja, ze jestes ksiezniczka!-krzyknela mi prosto w twarz.-I nie znaczy to rowniez, ze masz prawo do wszystkiego, nie oszukujmy sie dziecinko...
-Nie nazywaj mnie tak!-wrzasnelam.-Nawet nie wiesz jaka jestem!
-Wiem, i Lian tez wie, jestes...
-DESER!!!!-uslyszalysmy glos Kyaariki.
Wybieglysmy z pokoju i scigalysmy sie o miejsce przy Dalianie. Usiadlysmy po jego obu stronach i w milczeniu zjadlysmy wszystko. Zbierali sie juz do wyjscia, Dalian wyszedl, a gdy Silent przechodzila, zatrzymalam ja.
-Jaka jestem??-szepnelam cicho.
-Slowami Liana jestes przeslodzona!-warknela i wybiegla z jamy, chwycila Daliana za lape.
Przeslodzona? Wszystko tylko nie to, nikt nie ma prawa tak o mnie myslec. W jednej chwili wskoczylam na Chana i polecielismy. Dogonilismy ich w polowie drogi do lasu. Z gory krzyczalam, a lzy ciekly mi po policzkach.
-A wiec jestem dla was przeslodzona?!-darlam sie, jednoczesnie wykonujac rozne akrobacje na niebie z Chanem-niech wiedza, ze nie jestem slodziutka ksiezniczka. Ja bylam wojowniczka, a nie przeslodzonym wilczatkiem. Plakalam, a oni widzieli, z jakim trudem kieruje Chanem. oczy mialam pelne lez, nic nie widzialam, a od szlochania cala sie trzeslam.
-Przeslodzona,...-szepnelam i zsunelam sie bezwiednie z grzbietu mojego smoka, stracilam przytomnosc, pamietam tylko, ze upadlam gdzies lesie. Nie chcialam, zeby tak wyszlo, Chan krazyl wokol mnie, uslyszalam glosy, a potem juz nic nie pamietam...
(CD-Dalian lub Silent)

Od Liana

Po pewnym czasie stwierdziłem, że dziewczyny się na gadały i można już zakończyć wizytę. Razem z Silent podziękowaliśmy za ugoszczenie i wyszliśmy na chłodne, wieczorne powietrze. Szliśmy w stronę jaskiń, chociaż, żadnemu z nas nie chciało się wracać.
- Nie śpieszy mi się do domu... Gwiazdy tak cudnie świecą... - spokojnie powiedziała Silent. Mówiąc ,,cudnie świecą" przypomniała mi, że po północy zacznie się ten jeden, jedyny diamentowy dzień w miesiącu.
- Jeśli chcesz zobaczyć coś naprawdę błyszczącego , to jeżeli zechcesz mogę Cię gdzieś zaprowadzić. W zasadzie to i tak miałem tam nocować.To coś o wiele lepszego od gwiazd... - nalegałem. Z siostrą umówiłem się, że będziemy pokazywać jaskinię tylko zaufanym osobom, ale nie wierzyłem by Silent mogła nas zdradzić. - Oczywiście wybór należy do Ciebię...
( Tak, czy nie Silent ? )

Akela Taka odeszła .

Glaris - właścicielka Akeli Taki podjęła decyzję o opuszczeniu watachy .
Będzie nam ciebie brakować Akelo .

środa, 25 lipca 2012

Od Silent- Dalian...i ta mała !

Eh, ta Lee mnie wkurza. Zdaje się zakochiwać w każdym! Najpierw w Fergu, ale on chyba ją spławił, a teraz w MOIM Lianie. Wrr!
- Lian? - zwracam się do wilka z niezadowoloną miną.
- Mmm? - mruczy wilk w odpowiedzi.
- Chcesz iść poznać tą całą Kyaarikę? - pytam nieśmiało.
- A ty chcesz? - odpowiada pytaniem Lian.
- No... nie wiem. - mówię zamyślając się na chwilkę.- Jak ty idziesz to ja też. - odpowiada uśmiechając się Lian. Odchodzimy od młodej Lee na kilkanaście kroków, a ja znów zwracam się do MOJEGO Liana:
- Podoba ci się ta... jak jej tam... Lee? - pytam zgryźliwie.
- W tym stroju wygląda trochę... przesłodzonie. - wyjawia mi Lian.- Jak dla mnie wygląda na taką, która lubi chwalić się tym co ma. - słowa Liana przynoszą mi ulgę. Wilk zaczyna się śmiać.
- Hej, myślę, że powinnyśmy iść poznać tą... Kyaarikę? - proponuje Lian.
- Myślę, że tak. - potakuję mu niezbyt radośnie. "Niech tylko ta Lee nie zarywa do mojego Liana!" - myślę ze złością.Następnego dnia idziemy do jaskini Kyaariki i Kris'a.
- Cześć. - witam się przyjaźnie z Kyaarkią. - Mam nadzieję, że... - przerywam i biorą głęboki wdech. - Lee powiedziała wam o tym, że przyjdziemy?
- Tak, oczywiście, że nam powiedziała. - odpowiada z uśmiechem Kyaarika. Spoglądam kątem oka na Liana. Gawędzi spokojnie z Kris'em. - Zapraszam do salonu.
- Ładnie urządzone. - chwalę wnętrze jaskini i wzdrygam się lekko na widok Lee.
- Dziękuję. - odpowiada Kyaarika i pokazuje nam gdzie usiąść. Lee próbuje wcisnąć się między mnie a Liana. Nie pozwalam jej na to. Kyaarika z dość zdziwioną miną podaje nam pieczeń z jelenia.- Pachnie pięknie. - mówię z uśmiechem natychmiastowo reagując na zapach pieczeni.
- Pieczeń z jelenia to specjalność Kyaar. - odpowiada z uśmiechem Kris.
- Oj, Kris, to nic takiego.... - rumieni się Kyaarika.
- Na prawdę pychota! - wtrąca uśmiechając się Lian
.- Hmm, dziękuję bardzo... - odpowiada z uśmiechem Kyaarika.
 - Silent, Lian, chcecie porozmawiać z Lee? Ja tu posprzątam i przygotuję deser
.- Może pomóc? - oferuję się do pomocy.
- Och, nie nie trzeba... - zaprzecza Kyaarika. - Dam sobie radę. No, Lee, zaprowadź gości do swojego pokoju.
- Dobrze, mamo. - Lee wychodzi z salonu. Odkładam talerz i idę za Lianem. Wchodzimy do pokoju Lee i mnie zamurowuje.Całe ściany zaklejone są plakatami ze smokami, zdjęciami smoków itp. Na podłodze również walają się fotografie smoków.
- Zapomniałam posprzątać... - mówi rumieniąc się Lee.
- Ja też często mam bałagan. - wyjawia Lian. Posyłam mu spojrzenie "jeszcze-nigdy-nie-widziałam-u-ciebie-bałaganu" Lian wzrusza ramionami.
- Na prawdę? - pyta ze zdziwieniem Lee.
- No tak. - mówi Lian patrząc w podłogę. - Jest tu toaleta? - pyta po chwili.
- Ee, tak... - odpowiada Lee zdziwiona tą nagłą zmianą tematu. - To trzecia komora na lewo.
- Dzięki. - Lian wychodzi z pokoju. "Pewnie nie chce tu siedzieć i gadać z Lee." - myślę z pewną satysfakcją.
- Ekhym. - odchrząkam z naciskiem. - Mogę cię prosić żebyś nie zarywała do Liana?
- Ja... nie zarywam... do Liana... - odpowiada czerwona jak burak Lee.
- Nie zarywasz? - pytam z niedowierzaniem. - W takim razie ogranicz, proszę, spojrzenia w jego stronę i ciągłe rumienienie się gdy tylko na ciebie patrzy. - mówię stanowczo.
- Deser! - woła Kyaarika. Idę do salonu nie mogąc się doczekać co będzie co zjedzenia. Na stole stoją lody i placek z wołowiną.- Pychota! - mówi Lian już zajadając się plackiem. Biorę kawałek i zaczynam go zjadać. Mniam!
<Lee napisz coś więcej o tym spotkaniu i o naszej rozmowie; Lian co tam dalej będzie z nami?>

Od Lee


Bylam zmeczona, wiec polozylam sie spac. Natepnego dnia postanowilam wybrac sie do lasu. Szlam troszke, gdy nagle zobaczylam...Kyaarike??Zauroczona Lianem.
-Kyyar!?-krzyknelam oburzona-Myslalam, ze kochasz Krisa!
Wilczyca odwrocila sie.
-Jestem Silent, kto to Kyaarika?
Oniemialam, wilczyca byla zabojczo podobna do Kyaarki.
Lian spojrzal sie na nas ze zdziwieniem.
-Kyaarika, to moja przyszywana mama.-wyjakalam zawstydzona.
-Wygladasz jak ksiezniczka-zauwazyl wilk.
Zarumienilam sie. Ale zaraz potem sie opanowalam.
Gdy Lian to powiedzial, Silent miala wyraznie niezadowolona mine.
-Taak, bo...bo ja jestem...ksieznczka. A co do ciebie Silent to bardzo przepraszam, ja myslalam...Powinnas poznac Kyaarike, przyjdz do nas jutro, ty Lian, tez mozesz-usmiechnelam sie.
Wilczyca nie wygladala na uradowana z powodu tego ostatniego oswiadczenia "Ty Lian tez mozesz..." i mojego usmiechu.
-No coz, to mam nadzieje, ze spotkamy sie jutro-oznajmilam.
(CD Silent lub Lian)

UWAGA !

Za zarejestrowanie się na moim II blogu :
http://drugi-wymiar.blogspot.com/
i branie w nim aktywny udział < min. 2 posty tygodniowo > otrzymacie NIESPODZIANKĘ ! i to nie jest żaden badziew ... przyda się wam i wilkom a może również waszemu człowiekowi ?
serdecznie zapraszam !!
                                                                                                        Kari .

Od Daliana

To chodź . - skinołem do niej i ruszyłem. Silent szybko mnie nadgoniła.
- Dzięki... - cicho powiedziała. Mimo moich zmartwień uśmiechnołem się do niej przyjaźnie.
- A właściwie to jak się zgubiłaś? - dopytałem się by podtrzymać rozmowę. Była inna niż moje siostry, kuzynki..., a więcej wilczyc nie znałem. Była spokojniejsza, cichsza i milsza.
- No... poprostu się zamyśliłam...a potem wpadłam do wody... - rzekła Silent nieco się rumieniąc. Wiedząc że w tej chwili dopytując się popełniłem zły krok, zaczełem ją nieco rozweselać.
- Nic dziwnego. Tutejsze jeziorka i rzeki słyną z śliskich kamieni. Jak byłem mały, to się poślizgnołem i spadłem z wodospadu. Naszczęście spadłem na jakąś dużą rybę i uczepiłem się jej pazurami... Moje siostry i kuzynostwo biegli wzdłusz brzegu mając bardzo śmieszne miny. W końcu zeskoczyłem z ryby na ląd , gdy podłyneła bliżej. Od tego czasu trzymam się z dala od wodospadów., zresztą tobie też odradzam wycieczek nad wodospad. - skróciłem moją historię do minimum, ciesząc się że udało mi się ją trochę rozweselić. Dziwne... przy jej śmiechu też zaczołem się śmiać. Zapomniałem o wszystkich troskach. Zaczeliśmy swobodnie sobie rozmawiać i opowiadać śmieszne zdarzenia z dzieciństwa.I pierwszy raz od długiego czasu czułem się naprawnę szczęśliwy !
C.D. dla Silent

wtorek, 24 lipca 2012

Od Silent - zauroczenie.



<MUZYKA>

Idę laskiem ze spuszczonym łbem. Za razie nie znalazłam 'tego jedynego' A szkoda...
Jestem w watasze już dwa miesiące, a znam zaledwie trzy wilki! Alfę, Haven'a i Sheenę. Spodziewałam się... Ale czego się właściwie spodziewać jak się jest mną? Tego, że żaden ładny wilk nie zwróci na mnie uwagi. Już się przyzwyczaiłam.
Otrząsam się z rozmyślań i zdaję sobie sprawę, że doszłam do jakiegoś dziwnego źródła. Podchodzę do brzegu i patrzę w swoje odbicie. Nie jestem wcale brzydka... W takim razie dlaczego żaden samiec jeszcze do mnie nie zagadał? To trochę dołujące.
Moje odbicie spogląda na mnie wielkimi niebieskimi oczami. Zastanawiam się co mają inne wilczyce, a czego ja nie mam. Pewność siebie. To przecież jasne!
Podchodzę jeszcze bliżej wody. Pochylam się nad powierzchnią i... z głośnym pluskiem wpadam do lodowatej wody.
Upokorzona przed samą sobą niezdarnie wdrapuję się na brzeg. Jest mi potwornie zimno i szczękam zębami. Otrząsam się, ale to nic nie daje. Znów pochylam się nad wodą i pokazuję odbiciu język. Nie wiem dlaczego, lecz mnie to uszczęśliwia.
Odchodzę (nadal potwornie marznąc) od tego przeklętego źródełka i staram się wrócić na teren watahy.
Ale okazuje się, że zabłądziłam... Staram się spytać kilka ptaków o drogę, ale po pierwsze ptaki to straszne głąby, a po drugie nie znam ptasiego. Więc próbuję wrócić po zapachu.
Coś czuję... Tak skupiam się na zapachu, że z bardzo się nie rozglądam. Wpadam na jakiegoś wilka.
- Ja... no... tego... - jąkam się nie wiedząc co powiedzieć. Wilk oczarowuje mnie urodą.
- Jestem Dalian. Mów mi Lian. - przedstawia się samiec. Wygląda na... smutnego.
- Jestem... Silent... - denerwuję się i strasznie jąkam. Dalian szalenie mi się podoba!
- Co tu robisz? - pyta z troską Lian.
- Yyy... zgubiłam się. - odpowiadam nieśmiało.
- Zgubiłaś się? - uśmiecha się (może trochę ponuro) Lian.
- No tak jakby... - mówię pragnąc zapaść się pod ziemię.
- Chyba nie powinniśmy tutaj sterczeć. - odpowiada rozglądając się Lian.
- No, nie. - nabieram pewności siebie i uśmiecham się lekko.
- To chodź. - mówi Lian. Prawie go nie znam, a już się nim zauroczyłam! Tępak ze mnie ;D

<C.D. dla ciebie, Lian>

Od Daliana

Razem z Lakim szukaliśmy Lily. Biorąc pod uwagę jej tędęcję do kłopotów, trzeba było ją szybko znaleźć. W końcu zmęczeni doczłapaliśmy do jaskini mamy...A tam Lilias ! Niema to co uganiać się za siostrą która siedzi w domu. Odetchnąłem. Od czasu gdy Luveit odszedł, pilnuję Lilias jak oka w głowię, bo zawsze mi się wydaje, że zniknie tak jak tatuś... Koło Lily była mama i mój ,,kochany" kuzynek Damon. Podeszłem do siostry i kiwnołem by się zbierała. Z Damonem nie miałem zamiaru zaczynać rozmowy, która zakończyła by się kłutnią. Lilias posłusznie wstała i podbiegła do mnie. Wiedziałem że przy mnie nie będzie histeryzować. Miałem u niej autorytet starszego brata i wiedziała, że jak przy mnie będzie dramatyzować i tak nic nie dostanie, a raczej straci. Poszliśmy nad rzekę.-
 Tu musimy za nurkować. - zdecydowałem i wszyscy ( razem z Lakim ) wskoczyliśmy do wody. Popłyneliśmy na samo dno ( a było bardzo głęboko ) i naszym oczom ukazała się szczelina, dość duża, by pomieścić jelenia. Oczywiście wcisneliśmy się do środka, a po drugiej stronie wynurzyliśmy. To były podwodne jaskinie. W jednym miejscu woda nie sięgała kawałka ziemi i można było wyjść na suchy brzeg. Tam był kolejny tunel, który sam wykopałem. Tak wysoki, że mogliśmy wszyscy swobodnie iść. Weszliśmy na ogromną przestrzeń porośniętą kwiatami. To były kwiaty z diamentów. Diamentów kolorowych, żyjących i pachnących ! Poszliśmy trochę dalej i zobaczyliśmy drzewa, trawę i nawet owady z tego samego kruszcu.Lily nie mogła powstrzymać zachwytów. Doszliśmy na polanę. Weszliśmy do jaskini, porośniętej diamentowym mchem. Cała jaskinia pokryta była blaskiem.
- To cudowne ! - zawołała do mnie Lilias.
- Tak... Tylko niestety jest tu tak tylko jeden dzień w miesiącu... - odparłem - Przychodzę tu od pół roku, więc aktualnie widziałem ten diamentowy cud sześć razy. A Laki trzy. Ciebię wiecznie nie mogłem wtedy znaleźć więc Ci jej wcześniej nie pokazałem. Jeden kwiat zostaję diamentowy przez cały czas. To ten na środku jaskini. - i pokazałem na kwiatka. Tu było tak magicznie... Czułem się jak by był tu ze mną ojciec. Sądzę że Lily też się tak czuła. Siedząc w jaskini przegadaliśmy cały dzień, aż w końcu cały czar zniknął i musieliśmy iść do domu...
- Myślałem by pokazać ten cud jeszcze Atii, w następnym miesiącu... oraz jeszcze komuś... - wyjawiłem nieśmiale swoje zdanie siostrze, gdy szliśmy do domu.
- Co do Atii nie jestem pewna, ale tego kogoś możesz wziąć. - oznajmiła Lilias i porozumiewawczo do mnie mrugneła do mnie. Te siostry to takie domyślne są... No, ale dyskusję musieliśmy zamknąć, bo doszliśmy do domu...

Od Dave

Gdy ochłonąłem postanowiłem że poszukam chanel . damon wrucił do jaskini .
- synu przypilnujcie razem z fergiem jamy i Yuuki , ja muszę na chwilkę wejść .
-okey . - powiedział o dziwo bez sprzeciwu i usiadł w fotelu odpalając TV .... tak pewnie będzie się w niego gapić a nie pilnował rodzeństwa .

Poszłem do lasu sprawdzałem wszędzie i nic . udałem się do jamy gdzie mieszkała sheena i haven . zapukałem a w środku byli ... NIE NIE BYŁO NIKOGO ! wszędzie strzępki jakiegoś przedmiotu i ślady ciągnięcia ciała wzdłuż jamy . Wystraszony omal nie zemdlałem kiedy się odwruciłem byłem tak słaby że upadłem . Obudziłem się w dużej klatce ... zacząłem stukać w kraty i je gryźć .
-idealnie .. - usłyszałem głos tuż za mną . - potrzebujemy tak walecznych wilków - zachichotał gruby facet z fajką w gębie . zacząłem warczeć on bardziej się zaśmiał a gdy zerwałem się aby go ugryźć poczułem że mam coś na szyi ... łańcuch . mężczyzna wyszedł a po chwili wrucił z jakąś samicą i mnie odwiązał wstrzyknął mi coś i jej też . po tym miałem ochote na coś bardzo dziwnego podeszłem bliżej bo nie mogłem się powstrzymać . tam była sheena ! podbiegłem do niej i przytuliłem .
- tato ? - wycedziła i mocno mnie przytuliła .
- skarbie , wszystko w porządku ? nic ci nie zrobili ?
- tatoo - wycedziła zirytowana .
- moja córeczka . - powiedziałem i przytuliłem ją mocniej .

CDN

poniedziałek, 23 lipca 2012

Od Chanel

" Moja mała Sheena się wyprowadziła " - Pomyślałam popijając herbatę . Nagle do jamy wparował nagrzany Dave .
- Co się stało ? - Powiedziałam spokojnie.
- Co się stało , co się stało ! To się stało , powiedz że wiedziałaś że Sheena ma się wyprowadzić . - Wykrzyknął .
- Dave uspokój się , Sheena jest już dorosła i nie masz prawa jej rozkazywać . Niech się usamodzielni , po za tym - tak wiedziałam , że nasza córeczka miała się wyprowadzić . - Powiedziałam do Dava podnosząc tonę głosu .
- Ciekawe .... Szkoda że mi nic nie powiedziałaś . A jak Yuuki zajdzie w ciąże to dopiero dowiem się przy porodzie że zostane dziadkiem ? - Zapytał wkurzony .
- Dave uspokój się ! - Wykrzyknęłam rzuciłam książkę o stół i potulnie wyszłam z Jaskini .
Dave przpatywał się z nie dowierzeniem . Po za tym pierwszy raz widziałam go tak wkorznego ... Wielka mi tajemnica ... Eh .. Tak bywa. Ferg i Yuuki zostali w rodzinnym domu , oby tylko Yuuki nie słyszała incynedu z ciążą . . Poszłam do Sheeny , chciałam wiedzieć jak sobie radzi .
Weszłam do środka , na łóżku leżała Sheena . Haven był obok niej ... Przypomniały mi się stare dobre czasy z Davem  ...
- Witajcie Kochani ! - Powiedziałam .
- O cześć Mamo ! To jest .. Haven . Haven to moja matka. - Rzekła i natychmiast usiadła .
- Dzień Dobry Pani Chanel . - Powiedział Haven i podał łapę .
- Eh .. Chłopcze mów do mnie Chanel . - Zaśmiałam się i poczułam jak wracam do młodości .
- Wypijesz coś ? - Zapytała troskliwie Sheena.
- Nie , nie będę wam zawadzać czasu . Pewnie macie tysiąs innych spraw niż goszczenie własnej mamy . - Uśmiechnęłam się.
Miałam już wyjść gdy podbiegła do mnie moja córka .
- Co z ojcem ? Jest już dobrze? - Zapytała troche przerażona .
- Puścił t.zw focha . Przejdzie mu jutro zobaczysz , ja idę Pa ! - Pocałowałam ją w czółko , najwyraźniej miała ochote zapaść się przy Havenie pod ziemie .

Poszłam na głąb równiny łąki . Przepiękne krajobrazy otaczały naszą wyspę , pomyślałam że czas z nich skorzystać . Usiadłam pod rozłożystym dębem i przyglądałam się pięknie śpiewającym ptakom . Nagle poczułam ukucie na zadku . Myślałam że zwykłe mrówki zaczynają mnie gryść , ale gdy tylko zobaczyłam coś kolorowego . Zaczęłam majaczyć i upadłam . Dalej nie wiem co się działo ponieważ obudziłam się w ... KLATCE !

C.D.N


Od Damona - co za ...grr

Byłem się przejść . Nagle zza krzaków wyszedła moja kuzyneczka Lilias .jak zwykle stąpała tak jakby się bała że nadepnie na szkło .
- witaj kuzynie - powiedziała wyniośle jak księżniczka .
-  och witaj wasza królewska mość - warknąłem . a ona przybrała nie wyraźny wyraz twarzy ..
- przestań ... przez ciebie przypomniałam sobie o luveicie ...eh chciałbym żeby tu był ..
- po co to nawet nie twój ojciec .- spuściła łeb i się rozpłakała .
- luveit był taki dobry - ryczała mi na ramieniu .
- to dlaczego ametsa z nim zerwała skoro był taki wspaniały .
- nie wiem przez tego dupka soht'a - wrzeszczała lilias .
- chanel mówiła co innego ..
- mój luveit zabierał nas do wodnego królestwa ... mówił że zostane księżniczką ...a dalian i atia będą mi pomagać .

,,ulubienica ..ahh dlatego atia nienawidzi luveita " pomyślałem

- skończ nie mogę tego słuchać - warknąłem .
-jesteś bez serca ! - odsunąłem się od niej .
- trudno bez serca księcia przeżyje - powiedzialem naciskając na KSIĘCIA .
- Damon ... - powiedziała załamana lilias .- słabo mi zaprowadź mnie do mamy .
-teraz to mamy a może do luveit'a - wziąłem ją na grzbiet i zaniosłem do jamy na łóżko Ametsa bez słowa się  nią zajęła była taka pokorna . moja biedna ciotka ...to druga wadera którą szanuje zaraz po mamie .
- co u mamy - spytała po chwili .
- w porządku . sheena się wyprowadziła .
-na prawdę . dave na pewno nie był szczęśliwy .
- noo dał jej popalić ale mama zapanowała nad sytuacją  .
-zrobię cherbaty - rzekła  i udała sie do kuchni

CDN

Przepiękna Atia dorasta !

  
Imię: Atia
II imię : Clear < czyt. Kler >
Wiek: nastolatka
Płeć : wadera
Moce wrodzone :telekineza < po mamie > ,zmienianie dobrych wilków w złe , rozpętuje burze ,wywołuje u innych koszmary < po ojcu >
Moce i zdolności : zmienianie przyszłości , cofanie się w czasie , i kilka innych których nie zdradza nikomu .
Charakter i opis : W młodości była białą słodką wilczycą a wieczorami zmieniała się w czarną złą wilczycę ... teraz jest piękną smukłą odważną czarną waderą która po nocach nie panuje nad sobą najczęściej przybiera postać błękitnej wilczycy która dziwnie się świeci i wskakuje do wody , rankiem jednak budzi się w swoim pokoju i nic nie pamięta ... Przechodząc do charakteru to : uwielbia flirtować , uwodzić ...jest kobieca , zwinna , odważna , szalona , rozrywkowa , kocha wyzwania i przygody .Wspiera matkę i gdy rodzeństwo wspomina o luveicie wychodzi nie chce słuchać o tym ,,zdrajcy " Atia nigdy go nie lubiła bo jego ulubiecami byli dalian i lilias a ją skreślił bo zmieniała się w złą ...po za tym zrobił wiele rzeczy których nie powinien ...nie żal jej go .
Partner : szuka
Rodzice : Ametsa i jeden ze strażników
Kto steruje ? : Kari .
Towarzyszka :

Imię : Fluffy .
Rasa : kot .
płeć: kotka
Moce i zdolności : gryzie i drapie ...
Charakter : leniwa , z pozoru słodka jest złośliwa i pewna siebie .
Jak to było ? :
Gdy Atia obchodziła urodziny dostała od soht'a kota . Nazwała ją Fluffy uwielbiała się z nią droczyć . i denerwować . spędziła z nią wspaniałe dzieciństwo .

Lilias i Dalian - nastolatkami !


Imie: Lilias ( Lily )
II imie : Fallami,
Wiek : nastolatka,
Płeć : samica,
Moce wrodzone : włada wodą ( po mamie ), teleportacja ( po ojcu ),
Moce własne : rozumie mowę żywiołów ( każdy żywioł ma swoją mowę ) i płynnie ich używa, jej śpiew oczarowuje wszystko co żywe,telepatia,
Charakter : delikatna, subtelna, współczuje nawet najgorszym wrogom, rozwinięta ponad swój wiek, błyskotliwa, inteligętna, sprytna, uległa rodzeństwu,tęskni za Luveitem i nie może przestać się o niego martwić,
Partner : brak
Rodzice : Ametsa i jakiś strażnik,
Kto steruje? : MaryśkaxD
Magiczny wilk
Imie : Dalian ( Dalek, Lian ),
II imie : Infernus,
Wiek : nastolatek,
Płeć : samiec,
Moce wrodzone : wszechstronna wiedza ( po mamie ), włada mrokiem ( po ojcu ),
Moce własne: biega tak szybko, że nikt go nie widzi, super zwinny, jego wycie zabija ofiare gdziekolwiek by była, gdy dotknie wody jego sierść robi się zielona ( nie wiadomo dlaczego )
Charakter : śmiały, pewny swego, z wyglądu poważny, pozwala wodzić się za nos siostrom, ale puki nie przesadzają, nieposłuszny względem rodziców, odpowiedzialny, troszczy się o siostry, jego marzeniem jest znaleźć Luveita ( marzenie nie realne ), samodzielny, odważny, trudno go ostatnio rozbawić ( zbyt duża odpowiedzialność ) więc jest stale siostry starają się go rozśmieszać,
Rodzice : Ametsa i jakiś strażnik,
Kto steruje? : MaryśkaxD

Towarzysze :

Imię:Laki
Rasa:Jeleń
Płeć : samiec
Opiekuni : Lilias i Dalian
Historia :
Przypałętał się do Daliana, a ten go nauczył mówić po wilczemu,wychował i obronił przed wilkami. Z resztą nadal musi go bronić, chociaż Laki dorósł i jest większych niż inne jelenie rozmiarów.

Od Sheeny

Uciekłam do jamy ... do rodzinnej jamy do swojego pokoju . wyprowadzę sie nie długo . ale dziś mam ochote jedynie na sen ...

Rankiem wstałam i spakowałam swoje rzeczy szłam z walizką gdy zobaczył mnie ojciec .
- Cześć sheenno kocha... gdzie ty się wybierasz młoda damo .?
- wyprowadzam się do haven'a - odpowiedziałam spokojnie .
- Jak to ? Nie pozwolę ci na to - wyrwał mi walizkę .
- ODDAWAJ TO - krzyknęłam i pociągnęłam walizkę rzucając się do ucieczki . tata mnie gonił , gdyby nie mama na pewno zostałabym w domu ...ujrzałam haven'a stał a wzgórzu i obserwował moją walkę z ojcem . wrzuciłam walizkę do jamy i rozpakowałam się .
-Sheena , co tam sie stało ?
- nie ważne , skarbie - rzekłam i pocałowałam go .
i dalej kontynuowałam rozpakowywanie .

<cd. haven >

Od Haven'a .

Patrzę troskliwie na Sheenę. Nie wygląda najlepiej. Czytam jej myśli. "To dla jej dobra..." - tłumaczę sobie."Ała, mój brzuch..." - myśli wilczyca. - " Chyba wolałabym zostać sama... Ale on tak się stara..."Czuję lekką złość. Skoro chce być sama to niech mi to powie. A jeśli boli ją brzuch to ja wiem jak jej z tym pomóc.
- Wszystko ok? - pyta Sheena z niemrawą miną.
- Tak, tak. A co? - odpowiadam otrząsając sie z rozmyślań.
- Bo miałeś taką dziwną minę... - mówi nieśmiało wilczyca.
- Jedyny kto ma tu dziwną minę to ty! - mówię ze śmiechem. Wilczyca też zaczyna się śmiać. - Wszystko w porządku?
- Tak. - odpowiada podejrzliwie Sheena.
- O co chodzi? - pytam zaciekawiony.
- Nie twoja sprawa! - warczy wilczyca i odbiega. Nie wiem zupełnie o co jej chodzi. Ale nie bedę jej się narzucał. Niech sama przyjcie.
<C.D. Sheena>

Od Sheeny

poczułam że nogi się pode mną ugięły kiedy Haven ... HAVENN !wyznał mi miłość . rzuciłam się mu na szyje i delikatnie musnęłam w usta . motyle latały w środku mnie . ,, Lepiej być nie może " pomyślałam . Poszliśmy z have'em na piknik . Haven ciągle się do mnie uśmiechał ale ja nadal byłam zamyślona .
- Coś się stało ? - spytał troskliwie .
- Taaa - odrzekłem bez przekonania .
- przecież widzę jesteś taka ...
-jaka ?
- smutna ...
-wydaje ci się .
- ale ...
-nic mi nie jest - warknęłam . miałam gorszy dzień najchętniej zostałabym sama ale on tak się stara ...boli mnie brzuch i głowa może to od tych emocji ??

<cd. haven >

niedziela, 22 lipca 2012

Od Lee


W zwiazku z tym, ze bylam juz wieksza, podeszlam do lustra i wyjelam pakunek, ktory dala mi kiedys mama. Mowila, ze jak dorosne, to bedzie na mnie pasowalo-ubranie Smoczej Ksiezniczki. Wyjmowalam po kolei piekne bransolety, nazyjniki, kolczyki, ozdoby i szaty. Moja siersc wybielala, kiedys bylam bardziej bezowa. Po ubraniu wszystkiego spojrzalam sie w lustro i oniemialam. Rzeczy pasowaly na mnie idealnie. Momentalnie poczulam tesknote za palacem i prawdziwymi rodzicami, ale zaraz potem odgonilam od siebie ta mysl. Mam przeciez Krisa i Kyaarike i Chana, przyjaciol z watahy. Postanowilam wybrac sie na spacer, nad wodopoj. Weszlam nad wzgorze, tam przez nieuwage nadepnelam na moja szate i potknelam sie. Sturlalam sie w dol, i zgubilam bransolete. Zatrzymalam sie tuz pod nogami wilka.
On zasmial sie i podniosl bransoletke z ziemi, nalozyl mi ja na lapke.
Zarumienilam sie.
-Wybacz, nie przedstawilem sie, jestem Ferg.
-Ja...ja jestem Lee-wybakalam oczarowana jego spojrzeniem.
Podal mi lape i pomogl wstac.
-Moze sie przejdziemy?-spytal sie.
-Jasne!
(CD Ferg)

Lee stala sie nastolatka!



Imie: Lee
II imie: Rin
wiek: nastolatka
plec: wadera
Charakter: Odwazna, czasem tajemnicza, wyglada na powazna, ale taka nie jest, rozesmiana, wojownicza, zdyscyplinowana, mila.
moce i zdolnosci: Moce wrodzone: Porozumiewanie sie ze smokami, wladanie nad kula ognia, ogniste spojrzenie
moce wlasne: wywolywanie pozaru, swietny wzrok
niesamowite zdolnosci: Latanie na smoku, przyjazn ze smokiem, porozumiewanie sie ze smokami.
rodzice: Kyaarika i Kris, nie wie gdzie sa jej prawdziwi rodzice
partner: szuka
pozycja w stadzie: Planuje byc wojowniczka, ale moze wybierze cos innego? Jest Smocza Ksiezniczka, ale tutaj w watasze nikt nie zwraca na to uwagi.
jej towarzysz:
Tu zdjecie Chana.
Imie:Chan (czytaj Czan)
Plec: samiec
Jak to bylo? : Mieszkal w palacu siedmiu smokow. Zostal przydzielony Lee. Byl to dla niego wielki zaszczyt, bo byla to Smocza Ksiezniczka. Razem uczyli sie porozumiewania sie ze soba i latania. Przeszli rytual wiernosci, ktory laczy ich dusze. Gdy Lee trafila tutaj musial sie ukrywac, ale odkryli, ze tu tez maja smoki.
Partner: Ma pewna samice o imieniu Flige na oku.

Od Lee-Urodziny


Wracalam wlasnie od kolezanki do domu. Mialam juz 1,5 roku, stawalam sie powoli nastolatka.
Zdziwilo mnie ze w jamie bylo ciemno. Weszlam powoli i zapalilam swiatlo, gdy nagle zza mebli wyskoczyly wilki z watahy.
-WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO!-krzykneli jednoczesnie.
Podeszla do mnie Kyaarika z Krisem i ucalowali mnie. Wreczyli mi prezent w postaci amuletow, dla mnie i dla Chana. Moglismy sie porozumiewac w myslach. Rzucilam sie im na szyje i podziekowalam.
-Kocham was!-krzyknelam.
Potem wszyscy wreczyli mi drobne podarunki, a Kyaarika przyniosla tort. Byl pyszny. Pomyslalam zyczenie i zdmuchnelam swieczki. Potem wlaczylismy muzyke i tanczylismy, opowiadalismy sobie kawaly i bawilismy sie. Bylo cudownie. Zmeczona po zabawie zasnelam.
-Kris, on a jest juz taka duza-odezwala sie Kyaar.
-Tak, wiem...
Uslyszalam skrawek rozmowy i zasnelam.

Od Kyaariki


Po rozmowie wrocilismy do domu, a Lee podbiegla do nas i zaczela sie o wszystko wypytywac.
-O czym rozmawialiscie?-Lee meczyla nas pytniami.
-Z kim rozmawialiscie?
-Czy przyleci bocian?
-Lee!-krzyknelam.-Po kolei.
-Jasne, no to powiecie mi wreszcie??
-Rozmawialismy z Chanel i Ametsa, o...
-O???
-...wybudowaniu placu zabaw. Z tego co wiem, powinien byc jutro gotowy, wraz z innymi bedziesz mogla sie na nim bawic.
Lee miala wyraznie zaskoczona mine.
-Ja...ja bym chyba chciala miec plac zabaw nawet bardziej od rodzenstwa!-krzyknela uradowana.
Razem z Krisem objelismy ja i polozylismy sie spac.
Nastepnego dnia, wyszlismy z jamy, plac zabaw byl gotowy.
Mala wilczyca bawila sie wspaniale, a my patrzelismy na nia.
Na plac zabaw przychodzila codziennie. Wilczatko roslo jak na drozdzach, ile to czasu juz minelo od tego jak ja znalazlam? Rok!
Rozmyslajac o tym, przyszla mi do glowy pewna mysl-Przeciez Lee ma niedlugo urodziny!
-Kris!-podbieglam do niego.-Musimy przygotowac Lee urodziny!
Zajelismy sie przygotowaniami. W jamie porozwieszalismy balony, kolorowe wstazki, upieklam ciasto z jelenia, a Kris przygotowal zaproszenia. Przygotowalismy dla niej prezent, w postaci amuletow, dla niej i dla Chana. Pozwalaly one na porozumiewanie sie ze soba w myslach. Natepnego dnia wieczorem zeszli sie goscie z calej wathy. Wszyscy pochowalismy sie za meble i zgasilismy swiatlo. Oczywiscie wszystko dziialo sie, gdy Lee byla caly dzien u kolezanki, wiec nic nie wiedziala.
(Ciag dalszy od Lee)

sobota, 21 lipca 2012

Od Haven'a - Kocham cię...


Sheena jest na mnie obrażona. Spoliczkowała mnie i (zapewne z płaczem) wyleciała z jaskini.
Załamany patrzę na siostrę. Wysyła mi spojrzenie "idź-do-niej" Kładę głowę na łapach i zapadam w depresję. Silent patrzy na mnie krytycznym wzrokiem z miną "nie-znoszę-sprzeciwu"
- Ale Silent, ja... nie mogę! - mówię słabo, a głos mi się załamuje.
- Zależy ci na niej? - odpowiada pytaniem wilczyca.
- No... tak. - mówię cicho.
- To do niej idź. - oświadcza stanowczo Silent.
- Nie mogę! - jęczę pochylając głowę.
- IDŹ! - nalega wilczyca. - To nic trudnego.
- Taa, nic trudnego... - wzdycham pod nosem. Wychodzę z jaskini i kieruję się w stronę rzeki. Spotykam tam... Sheenę we własnej osobie!
- Haven?! - pyta zdziwiona wilczyca.
- Sheena?! - odpowiadam równie zdziwiony.
- Ja... Och! Jestem zajęta... - wymiguje się wilczyca.
- Nie! Stój! - wołam za nią. Wilczyca się zatrzymuje. - Ja... Rozmawiałem z Silent bo... bo... bo cię kocham i sobie z tym nie radzę.
- Ja... nie wiedziałam... - odpowiada zdziwiona wilczyca.
- Sheena? - pytam nieśmiało.
- Tak? - wilczyca ma oczy pełne łez.
- Kocham cię. Kocham cię i chcę zrobić pierwszy krok do zostania twoim partnerem. - mówię nieśmiało i czekam na reakcję.

<Sheena?>

Od Sheeny

- Cześć nie przeszkadzam . - spytałam nieco zła , słyszałam rozmowę haven'a robili ze mnie gówniare , która ugania się jak głupia za basiorem . to nie była miłość ! może małe maleńkie zauroczenie .
- właściwie - haven uciekał wzrokiem , myślałam że wybuchnę i go zamorduję , spoliczkowałam go tak że aż mnie łapa zapiekła .
- świnia z ciebie , nie basior - wydarłam się i wyszłam z jamy , poszłam nad rzekę usiadłam na brzegu i zaczęłam myśleć nad tym wszystkim .Haven mnie zdenerwował , dlaczego on to zrobił ? mówił o mnie takie rzeczy ? nie mówiłam o żadnej miłości ani o niej nie myślałam dobrze się z nim bawiłam ... ale czy to powód by mnie obgadywać . poczułam że mam wilgotne oczy , nawet gdyby haven przepraszał to nic nie da w najbliższym czasie mu nie wybaczę ...

<cd. kto chce >

piątek, 20 lipca 2012

Od Siletn - problemy... z wilczycą.



Haven wchodzi do jaskini. Siada na legowisku i wzdycha ciężko. "Na pewno ma problemy z wielbicielką." - myślę z dziwnym rozbawieniem.
-Co cię nęka, braciszku? - pytam spokojnie i siadam obok niego.
- Nic! Nic, zupełnie nic! - warczy Haven ze złością. Odsuwam się i patrzę w kąt. Haven dawno się tak nie wściekał.
- Ah... - wzdycham tylko.
- Yy, nie Silent przepraszam... - mówi Haven ze skruchą. - Chodzi o to, że... Ja... Mam problem... Z Sheeną...
- O co chodzi? - pytam zaciekawiona, ale podchodzę go łagodnie.
- Bo... - Haven troszkę wstydzi się o tym mówić. Niby taki twardy, ale serduszko to on ma miękkie. Nie naciskam na niego. Niech sam mówi. - Bo... Sheena jest słodka, miła i uczynna, ale bardzo rozrywkowa. Ja wolałbym żeby była bardziej spokojna... Spokojna, uczuciowa. Bardziej taka jak ty... - wyznaje w końcu. - To na prawdę fajna wilczyca i widać, że jej się podobam. Tylko, że... Ja szukam innej wilczycy... Uwielbiam Sheenę i mi na niej zależy, ale nie sądzę żebym mógł założyć z nią rodzinę...
- Mmm, rozumiem... - przygryzam wargę. Fatalny przypadek.
- W dodatku rozmawiałem z Neonem... - mówi cicho Haven. - I on powiedział, że... Że ona mnie kocha i ja ją kocham i że powinniśmy być razem. - Haven nie patrzy na mnie i jest czerwony jak burak.
- Może ma rację? - podsuwam po namyśle.
- Ja... ja nie kocham Sheeny. - mówi nieśmiało Haven.
- Posłuchaj, może ją kochasz? Może chcesz z nią być? - stwierdzam łagodnie. - Może... może chcesz założyć z nią rodzinę?
- Ja... Nie! - zaprzecza Haven. - Ja już sam nie wiem. Po prostu... Sheena jest super, ale myślę, że jest nieodpowiedzialna. Że... Że nie da sobie rady... Ona jest po prostu...
- Za młoda na to wszystko? - dokańczam nieśmiało.
- Yyy, no, tak. - odpowiada brat. I nagle do jaskini wchodzi uśmiechnięta Sheena.

< dokończ Sheena, tylko mi nie zamorduj brata (; >

Od Haven'a - wątpliwości.


Sheena jest słodka, miła i uczynna, ale bardzo rozrywkowa. Ja wolałbym żeby była bardziej spokojna... Spokojna, uczuciowa. Bardziej taka jak moja siostra.
Odpędzam się od tych myśli. Sheena jest naprawdę fajna i... i może pomóc mi spełnić moje marzenie, ale... nie jest moim ideałem... niestety.
Sheena siedzi przy ogniu i śmieje się z jakiegoś dowcipu, który przed chwilą opowiedziała. Ja nie mogę zmusić się do uśmiechu.
- Haven? Haven?! - Sheena macha mi łapą przed oczami. "Moja wymarzona wilczyca nie zadawałaby teraz pytań..." - myślę smętnie.
- Mmm? - mruczę pod nosem nie przerywając rozmyślań.
- Wszystko gra? - pyta Sheena.
- Tak. - mówię szorstko i wstaję. - Muszę już iść, zobaczymy się później.
- Ale Haven... - Sheena nie wie o co mi chodzi. Odchodzę z smętną miną i zostawiam Sheenę samą.
[...]
Myślę nad tym co powiedziałem Sheenie. Trochę mi głupio. To na prawdę fajna wilczyca i widać, że jej się podobam. Tylko, że... Ja szukam innej wilczycy...
Uwielbiam Sheenę i mi na niej zależy, ale nie sądzę żebym mógł założyć z nią rodzinę. Ale...
Idę pogadać z Neonem jak facet z facetem.
- Hej. - mówię smętnie w jego myślach. Dar telepatii i czytania w myślach jednak się na coś przydaje.
- Coś taki smutny? - odpowiada Neon ze szczerym zaciekawieniem. Opowiadam mu sytuację z Sheeną. - Nie oszukuj się Haven, kochasz ją. - mówi na to tonem znawcy.
- Wcale nie! - zaprzeczam gwałtownie.
- Ty ją kochasz, ona cię kocha, weźcie się razem i już! - wzdycha Neon z rezygnacją. - Kapujesz?
- Nie kocham jej! - zaprzeczam i rumienię się.
- Jaki masz problem, chłopie? - pyta Neon wzdychając ciężko. - Ona cię kocha, ty ją kochasz, weźcie się razem i będziecie szczęśliwi.
- Nie... Kocham... Sheeny! - warczę bez wiary w to co mówię. Odbiegam stamtąd dysząc. "Myli się. Nie kocham Sheeny." - myślę i sam nie wiem czy to prawda.
Wracam do jaskini. Siadam na legowisku i wzdycham ciężko. Po chwili do pokoju wchodzi Silent.
- Co cię nęka, braciszku? - pyta spokojnie. Muszę się komuś wyżalić.

<dokończenie w poście Silent>

Yuuki i Ferg zostali postarzeni o rok !

To Yuuki :


Imię : Yuuki
II imię :  Natale
Wiek : nastolatka
Płeć : Wadera  ♀
Cechy charakteru :  Miła , uprzejma  , umie porządnie narozrabiać , zabawna , sympatyczna , czasami wrażliwa . inteligentna , szybka , mądra , czasami bojaźliwa .
Moce wrodzone :  Umie latać , jej mocą jest władanie nad czyimiś mocami i odziedziczy pewnie sporo po mamie . telepatia , łapą umie wywołać trzęsienie Ziemi lub Tsunami , umie leczyć,
Moce własne : niewiarygodna zwinność i szybkość oraz władanie nad zachowywaniem się wilków z jego otoczenia .cień i mrok , oraz inne moce których nie zdradza
Rodzice : Chanel & Dave
Partner :  Szuka
kto steruje ? : szogun22 i Kari .
Pozycja w stadzie : Przyszła Samica Alfa
Jej Towarzysz :














I Ferg :


Imię: Fearghal <czyt. Ferczal >
Przezwisko : Ferg
Wiek: Nastolatek
Płeć: Samiec < Basior >
Moce i Zdolności :  umie tworzyć swoje klony , panuje nad cieniem i wodą oraz mrokiem , wykrywanie kłamstw i miłości , niewidzialność , wchodzenie w czyjeś myśli , śmiertelne przeszywanie dusz , telepatia , łapą umie wywołać trzęsienie Ziemi lub Tsunami , umie leczyć,  umie wytwarzać eliksiry , laser w oczach.
Charakter : Miły i sympatyczny , przeważnie nie śmiały w obliczu kogoś nie znajomego , Cichociemny , Nie umie się obronić przed wyzwiskiem  , nadal jest zależny i ciągnie go do rodziców .
Partner: Nie Szuka
Pozycja w stadzie : Przyszły Samiec Alfa
Towarzysz :

Damon


 
Imię : Damon <czyt. dejmon >
II imię :  Michael
Wiek : 3 lata
Płeć : basior
Cechy charakteru : odważny , twardy , stanowczy , stawia na swoim , bywa romantyczny i szarmancki ale to rzadkość
Moce wrodzone :  potrafi porozumiewać się z roślinami i ludźmi < po jego mamie Chanel >, elektrokineza < po ojcu Dave >
Moce własne : niewiarygodna zwinność i szybkość oraz władanie nad zachowywaniem się wilków z jego otoczenia .cień i mrok , oraz inne moce których nie zdradza
Rodzice : Chanel & Dave
Partner :  nie ma żadnej na oku
kto steruje ? : Kari .
Pozycja w stadzie : przyszły samiec alfa .
jego towarzysz :
 
Imię :Targon
Płeć : samiec .
Jak to było ? : Damon wyczarował go za pomocą swoich mocy . tak wmawia wszystkim ale tak na prawde nikt nie wie skąd wziął się Targon

Od Dave

- ojjj . ale spójrz moja biedna Yuuki .. - i zaczęła rozczulać się nad małą , wzięłem chanel na łapy i poszliśmy do parku /.
tradycyjnie najpierw poszliśmy na lody potem na milion kolejek . Dzieciaki były takie rozbawione i śpiące że zdarzało się im zasnąć w wagoniku jednej z kolejek pomimo to gdy mowiliśmy :
- cóż czas do domu .
- niee ! chcemy jeszcze .
na siłe wyciągnęliśmy ich z Aqua Parku , był płacz i pyskówki ale po 3 godzinach udało nam się ich uśpić . byliśmy tak zmęczeni z chanel że od razu opadliśmy na łóżko i zasnęliśmy .
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~RANO~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
- wstawaj tato !
-wstawaj mamo !
 wydzierały się dzieci skacząc po nas była 7 rano, na wpół przytomni robiliśmy im śniadanie
- MAMUSIU TATUSIU CHCEMY NAD RZEKĘ ! - wydzierał się damon
- MAMUSIU TATUSIU CHCEMY NA PLAC ZABAW ! - zdzierał gardło ferg
-MAMUSIU TATUSIU CHCEMY DO RESTAURACJI !- krzyczała Yuuki
- MAMUSIU TATUSIU IDĘ DO HAVEN'A ! - rzekła sheena i wyszła .
myślałam że zwariuję . usiadłem na krzesło i zacząłem pić kawę .

< co dalej ? Chanel >

Od Chanel

C.D
- Już uspokójcie się dzieciaczki ! - Powiedziałam i zapakowałam w torbę z 10 kanapek z udźca dzika .
- Do szeregu Marsz ! - Wykrzyknął Dave zabawnie .
- Tato pobawimy się w 1..2..3. babajaga patrzy ? - Powiedział Ferg i zaczął ustawiać się do szeregu .
- Nie teraz , może w Aqua Parku . - Odpowiedział Dave i dodał :
- Pomóc ci w czymś kochanie ?
- Tak możesz. Weź tą torbę ja pójdę po Yuuki . - Powiedziałam , odłożyłam picie dla maleńkiej .
Otworzyłam drzwi do pokoju maluchów i ... Yuuki nie ma . Szukałam jej wszędzie ... Za każdym zakamarkiem domu .
- Dave Yuuki zginęła ! - Wykrzyknęłam będąc kłębkiem nerwów .
- Spokojnie , daleko nie mogła odejść .. . . Na pewno szukałaś wszędzie ? -Zapytał i odłożył torbę .
- Tak w każdym zakamarku . - Powiedziałam i o mało się nie zachłysłam łzami .
- Mamusiu ze spokojem ! Yuuki się znajdzie ... - Powiedziała Sheena i walła się łapką w czoło .
Po czym dodała instynktownie :
- Chłopaki chodźcie tutaj !
Ferg i rozkojarzony Demon podeszli oschle do Sheeny która zmarszczyła ostro brwi .
Zaczęli szeptać sobie na ucho .
- Mamo chciałam ci powiedzieć że Demon razem z Fergiem bawili się z Yuuki w chowanego .Mała schowała się tak dobrze , że chłopaki przestali jej szukać i zajęli się czymś innym . - Powiedziała irytująco Sheena .
- Że co ? Bawiliście się w domu oczywiście ? - Zapytał nerwowo Dave .
- No tak ..  - Powiedzieli chórem Demon i Ferg .
- Dalej szukajcie jej ! Yuuki wychodź koniec zabawy w chowanego ! - Wykrzyknęłam ...
Nagle górna szafka ze słodyczami poruszyła się . Z niej wyturlała się mała Yuuki która wyglądała jak mała piłka do Tenisa . W łapce trzymała dwie mufinki a obok same okruszki .
- Yuuki ! Uważaj słonko ! - Wykrzyknęłam , mała  Yuuki prawie że spadła z górnej szafki .

Sheena , Ferg i Demon zrobili determinującą minę . Ciągle ciężko wzdychali kiedy Yuuki się przechylała .
Dave natychmiast ją wyciągnął .
- Mamusiu ciasteczka były dobre ! - Powiedziała z okruszkami na mordce .
Tylko przytaknęłam .
- Ile ty tam siedziałaś ? - Zapytał Demon .
- Nie wiem od rana ! - Wykrzyknęła mała .
- Dave pójdziesz z nimi do Aqua Parku ? Ja nie mogę widzisz że Yuuki jest śpiąca . - Powiedziałam nadopiekuńczo .
- Oj nie , nie  nie . Yuuki może spać podczas drogi . A ty kochaniutka idziesz z nami  ! - Powiedział z powagą pajaca Dave .

C.D.N
- C.D = Dave .