wtorek, 18 września 2012

Od Luny

Wstałam rano wypoczęta i zobaczyłam Space'a z moją księgą w łapie.
-Space zrobić ci kawę?- spytałam ziewając.
-Tak, z chęcią wypiję.-odparł.
Space miał wory pod oczami, widać było, że nie spał przynajmniej pół nocy.
-Proszę.- poweidziałam wręczając Space'owi kawę.
-Dz...dziękuję...- rzekł z klejącymi się oczami.
-Odpocznij, a ja pójdę na polowanie.- powiedziałam Space'owi.
-A, jak znowu złapią cię ludzie?
-Space nie jestem już dzieckiem.- odpwiedziałam z ironią.
-Yyy...już dobrze...- odrzekł z niepewnością.
Spokojnie szłam do lasu, gdy zobaczyłam wielkiego dzika, ze zranionym kopytem. Od razu rzuciłam się na ofiarę i zdeżyłam się z inną wilczycą.
-Zostaw, go on jest mój!- warknęła wilczyca.
-Śnisz, ja pierwsza go zobaczyłam!- krzyknęłam.
Chciałam powiedzieć coś jeszcze, ale wtedy wilczyca uderzyła mnie łapą w twarz tym samym rozcinając mi nos. Zdenerwowałam się, użyłam telekinezy i walnęłam nią o drzewo. Padła bez dechu. Moja twarz cała krwawiła, ale mimo to załatwiłam dzika i zaniosłam do jaskini.
(dokończ Space)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz