Biegnę za Dalianem i otwieram klatki. Na korytarzu panuje kompletny chaos. Wilki, psy i ludzie... Wszyscy wymieszani.Nagle czuję ból w lewej, tylnej nodze. Powieki robią mi się dziwnie ciężkie i nie mogę pognieść nóg. Padam na ziemię. Jakby przez mgłę słyszę słowa ludzi:- Zamkniemy ją w tej klatce z szyfrem, nigdy się tam nie dostaną.[...]Budzę się w jakiejś szarej, zimnej celi. Otwieram oczy i mrugam nimi by przyzwyczaić się do mroku. W kącie widzę trzy wilki: dwóch wilków i wilczycę.Dźwigam się na nogi i podchodzę bliżej. Po chwili cała trójka znajduje się w plamie światła.Pierwszy samiec jest ładny... Z życzliwym uśmiechem na pysku, przygląda mi się z... zachwytem.
Drugi samiec, dość podobny do tego drugiego, pokazuje mi swoje zęby w krzywym, chytrym uśmieszku. Nie wiem dlaczego, ale przypomina mi lisa.
Samica ma zakrwawione ucho i... lewą tylną łapę! Patrzy na mnie podejrzliwie, ale z uśmiechem.
Liso-wilk, zbliża się do mnie warcząc. Cofam się, ale strach obezwładnia mi ciało. Nie mam gdzie uciec. Wiem, że nie mam gdzie uciec.
- Syriusz, uspokój się. - mówi spokojnie drugi samiec.
- Nowa... - warczy ozięble wilk nazwany Syriuszem.
- I co z tego? - odpowiada mój wybawca z pogardą. Patrzę na niego krzywo i z przerażeniem myślę o Dalianie.
- Wybacz, że się nie przedstawiłem, James.
- Silent. - mówię pochylając lekko głowę.
- To jest Syriusz, - mówi James, pokazując na liso-wilka. - A to Lily. - pokazuje samicę, a ona uśmiecha się krzywo.
- Gdzie my jesteśmy? - pytam rozglądając się po celi.
- W laboratorium. - odpowiada Lily. - Ludzie tu robią na nas różne eksperymenty i zakładają hodowlę
.- A my jesteśmy "wilki hodowlane" - wtrąca z pogardą Syriusz.
- Ale Dalian, Kasim, Swift... - mówię nie rozumiejąc.
- Twoi przyjaciele, - odpowiada James. - nigdy tu nie dotrą. To jest cela bez wyjścia. Zostaniemy tu aż do śmierci.
- Ale... - urywam bo James posyła mi smutne spojrzenie. Aż do śmierci...
C.D.N.<nie kończcie!>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz