- Luveit? - usłyszałem w myślach głos Lyki - Poldek i pare innych duszków znalazło Ametsę. Jest dziesięć kilometrów na zachód od Ciebie. Coś jej się stało , leży, wyje z bólu, i woła Cię na całe gardło. Niewiadomo co się stało. Duszki zrobiły nosze . Władca powietrza wysyła gryfy poCiebie. - ledwo skończyła zdanie , a ja już byłem w powietrzu.,, Podziękuj wszystkim w moim imieniu " - wysłałem telepatyczną wiadomość. Jako król miałem pare nowych mocy. Trzy minuty lotu, skok i już jestem przy Ametsie.
- Już dobrze kochanie, jestem tu.- szepnołem Ametsie na ucho.
- Luveit ?! - jękneła niespokojnie. Wydałem rozkazy i duszki delikatnie ułożyły Ametsę na noszach. Potem ja usiadłem koło niej, gryfy złapały nosze, duszki wgramoliły się na grzbiet jednemu z gryfów i polecieliśmy do naszej watahy. Po udanym lądowaniu, duszki pomogły mi zanieść Ametse do naszej jaskini. Kazałem się wszystkim rozejść. Szybko wziełem te leki przeciw bólowe, co Ametsa doradzała na poród Chanel, i podałem Ami. Trochę się uspokoiła.
- Spokojnie, wszystko będzie dobrze. - uspokajałem Ametsę, chociarz sam w głębi duszy byłem niespokojny.
C.D . Ami ...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz