Eh, ci moi synowie... Dwa diabełki, nie synowie. Ivy ciągle dokucza Aq'uowi. Może go jeszcze tego oduczę :>
- Tato! - słyszę z pracowni głos Aquas'a.
- Tato! Ivy rozwalił komodę!
- Cicho siedź! - odpowiada mu rozeźlony brat. - Skarżypyta!
- Przestań! Tato! - woła Aq. Wbiegam do pracowni i widzę Ivy'ego siedzącego na szczątkach komody i szczerzącego zęby do młodszego brata.
- Ivy! - wołam ostrzegawczo. Mały basior patrzy na mnie z wyrzutem. - Co tak patrzysz? Chcesz brata zabić?
- Nie. - odpowiada naburmuszony Ivy.
- No, już, nic się nie stało. - mówię uspokajająco, ale Aq mi przerywa:
- Ale, tato, on rozwalił komodę! - mówi bojąc się, że o tym zapomniałem
- Darujemy mu to co? Ani słowa mamie! - mówię w myślach syna.
- Ale... - Aq nie chce kryć brata.
- Ta komoda i tak była już stara i brzydka. - odpowiadam z przepraszającym uśmiechem. - Chodźcie, weźmiemy mamę i Rachel i pójdziemy na lody.
- Taaak!!! - wołają jednocześnie Aq i Ivy. Pierwsi wydostają się z pokoju i niemal wpadają na Sheenę.
- Tata zabiera nas na lody! - chwali się Lvy.
- A ja z Rachel to co? - pyta roześmiana Sheena.
- Rachel też. - mówi Aq. - I ty, mamo, też.
- No, i to mi się podoba. - odpowiada Sheena uśmiechając się promiennie. - Chodźcie tutaj, muszę was ubrać. - Ivy przewracając oczami podchodzi do matki i daje sobie narzucić płaszcz na grzbiet. Rachel tylko przytula się do Sheeny, a ja ubieram Aq'ua. Gdy wszyscy są gotowi wychodzimy na lody.
- Tato? - pyta Aq.
- Mmm? - odpowiadam.
- Dlaczego się tak rozglądasz? - posyła mi pytające spojrzenie.
- Podziwiam widoki. - mówię z chytrym uśmieszkiem. Dzieciaki są jeszcze za małe, żeby dowiedzieć się o myśliwych. Lepiej jest gdy nie wiedzą.Sheena pozwoliła kupić chłopcom tylko jedną gałkę lodów, więc Ivy się obraża. Mała Rachel liże tylko loda Sheeny. Posyłam jej promienny uśmiech. Z tymi małymi diabełkami nie będziemy się nigdy nudzić :>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz