-O mój Boże!!!Damon!!!-Zaczęłam go klepać po pysku.On nie reagował-Damon nie chcę Cię stracić!!!Kocham Cię!Nie umieraj!-krzyczałam na ostatku chwili robiąc co w mojej mocy że sama ledwo nie zemdlałam.Usłyszała mnie pomoc.Stałam i patrzyłam jak ratują Damona.Dzieci były przerażone pytały się mnie co się stało, ale nie byłam w stanie odpowiedzieć.Nagle ratownicy zaprzestali ratowanie.
-Przeżyje?-powiedziałam gdy tylko się obrócili w moją stronę.
-Nie wiadomo.Teraz jedyną nadzieją jest on sam.Czy spróbuje zwalczyć to coś by się obudzić czy się podda.Jego ciało zainfekował wirus.To jak zareaguje jego organizm...nie mamy już na to wpływu.Zrobiliśmy co mogliśmy.Możesz jedynie pomóc mówiąc do niego co 5 minut i robiąc mu zimny i gorący okład- na zmianę między uszami- słuchałam w zamarciu, ale z wielką koncentracją.Czekałam cały dzień.Miałam zamiar czuwać całą noc.
<cdn-Damon?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz