Postanowilam cos upolowac. Mialam wybor-polowanie na terenie watahy, lub polownie glebiej w lesie, na nieznanych terenach. Postanowilam ze wybiore pierwsza opcje. Polowalam na skaczace jagody. Tak wiem, dziwnie to brzmi, ale nie jem miesa. Skaczace jagody byly czyms w rodzaju zywego zwierzecia, ale byly owocami. Normalnie chodzily, uciekaly, rozmawialy ze soba, no i oczywiscie skakaly. I byly wielkosci zajaca, wiec tylko jedna mi wystarczala. Uslyszalam szmer. To byla jagoda. Przyczailam sie, poczekalam na wlasciwy moment i skoczylam. Niestety owoc w pore sie zorientowal i zaczal uciekac. Zaczela sie pogon. Nagle jagoda zniknela. Nigdzie jej nie bylo. Uslyszalam warczenie. Zza drzewa wylonil sie demoniczny wilk.
-Oj nie ladnie tak wchodzic na moj teren, chyba ze chcesz skaczyc jak ta jagodka-pokazal mi papke, ktora pozostala z tego co przed chwila gonilam.
-Nie ladnie tak komus zabierac zdobycz-odpowiedzialam pewnym siebie tonem.
-Hahahahaha! Zabawne-rozesmial sie wilk.Szybko czmychnelam. Wilk biegl za mna. I tak z lowcy stalam sie zdobycza. Smieszne, nie myslalam, ze moje polowanie, stanie sie polowaniem na mnie. Wilk byl tuz za mna. Czulam ze cos ze mna jest nie tak. Stanelam, a moje oczy swiecily czerwienia, buhnela para. Wilk stanal jak wryty i zaczal sie wycofywac, w koncu zaczal biec, uciekac przede mna. Dalej nic nie pamietam, bo duch zawladnal mna calkowicie. Gdy sie ocknelam stal nademna jakis wilk.
-Juz dobrze-powiedzial.Rozejrzalam sie, bylam na terenie watahy.-
Musisz wypaczac-odezwal sie, po czym udal sie w strone wodopoju.
-Dziekuje-szepnelam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz